Szukaj na tym blogu

czwartek, 30 czerwca 2005

strona 33




- Maciek... - Asia patrzyła na mnie uważnie - bo naprawdę to teraz nic już nie rozumiem...
   …skoro zacząłem mówić… - nie czułem kolan, nie czułem nóg, bałem się, że zaraz, że za chwilę się przewrócę - …po jaką cholerę zacząłem to mówić!?…
- Eee... w zasadzie to nic takiego, - widząc jej radośnie skrzące się do mnie oczy ocknąłem się, z wolna zaczynała powracać moja pewność siebie i powiedziałem odwzajemniając uśmiech Joanny - nic szczególnego, ale... ale te twoje spodnie... kurde… wiesz, bo…
- Spodnie? - przerwała mi.
- Spodnie. - powtórzyłam znów się gubiąc i znów z niechybnie ośmieszającym mnie trudem i zawstydzeniem powiedziałem te słowa, powiedziałem zaledwie część tego co chciałem powiedzieć - Bo masz chyba spodnie... no wiesz…
- No mam. - Joanna nadal sprawiała wrażenie, że nie domyślała się co chcę jej powiedzieć.
   …kpi sobie!?… - drgnąłem, nieco, nieznacznie się skuliłem jakbym właśnie dostał cios pięścią, na szczęście niezbyt silny prosto w żołądek - …to jakiś żart? …czy ona naprawdę jest taka niedomyślna?…
           
 Czując narastające przerażenie, czując że niczego już teraz nie rozumiem widziałem, że dziewczynę bawią już te moje, te tak chaotyczne i tak nieporadne słowa. Widziałem, że bawi ją to, z jakim trudem teraz do niej mówię.
            Szła tuż obok mnie taka zadowolona, taka wręcz szczęśliwa, tak tymi szeroko otwartymi oczami, tymi mrugającymi rozkosznie, osłaniającymi jej oczy rzęsami hipnotyzując mnie, intrygując mnie a zarazem kusząc, szła nic sobie nie robiąc z tego co powiedziałem, co próbowałem jej powiedzieć, że nie potrafiłem oderwać od niej wzroku.
   …muszę jej to bardziej dobitnie powiedzieć… - pomyślałem pożerając wzrokiem jej trzepoczące rzęsy - …skoro już zacząłem, to muszę to dokończyć… muszę definitywnie zamknąć już ten temat… muszę to zrobić teraz, bo drugi raz nie zdobędę się już na to…
- …wiesz, bo zameczek ci się tak troszkę, no wiesz... - odważyłem się w końcu to powiedzieć, odważyłem się wyrzucić to z siebie krzywiąc w całkiem niepotrzebnym grymasie zniesmaczenia usta, krzywiąc je przesadnie tak, jakbym ugryzł coś wyjątkowo niedobrego, coś wyjątkowo gorzkiego.
            Odważyłem się, ale dokładnie w tym momencie jak mówiłem moją przeponę sparaliżował gwałtowny skurcz i słowa utknęły mi w krtani.
- Co troszkę? - beztrosko spytała.
   …co ona taka niedomyślna? …kurde, no!… - nie wierzyłem, że dzieje się to naprawdę - …aż tak trudno jej pojąć, o czym mówię? …co próbuję jej powiedzieć?…
- Spodnie… - poruszyłem niemal całkiem bezdźwięcznie ustami. Poruszyłem nimi tak, jakbym zdradzał jej teraz szczególnie ważną i wręcz wysoce niebezpieczną tajemnicę  - …tak ci się troszkę, no wiesz …zameczek.
- Zameczek? - Joanna okazała się być wyjątkowo niedomyślna - …ale, co zameczek?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz