Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 czerwca 2005

strona 13

 



            Zrażona chyba tym co usłyszała spojrzała tęsknym wzrokiem na znajdujące się nie tak przecież daleko od nas morze zdając się ignorować moją tu obecność.
   …zrobiłem z siebie debila… - pomyślałem i choć miałem ochotę pójść już sobie, to jednak bezradnie stałem i patrzyłem na nią - …trzeba mi było po prostu …tak jak chciałem to zrobić …odejść stąd...
- Cześć… - odpowiedziała po chwili, z wahaniem i uważnie spojrzała na mnie jednocześnie bosko się uśmiechając.
            I znów nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Znów miałem w głowie jedną wielką pustkę. Od tego jej uśmiechu świat wirował mi w głowie i choć chciałem jej nagle tyle powiedzieć, powiedzieć, że jest taka piękna, że jest boska, że zakochałem się w niej, że kocham ją, że pokochałem ją, i że dla niej... i że... że...
            Choć w mej głowie rozpętała się burza, to ja wciąż stałem milcząc, stałem jak sparaliżowany. Wiedziałem, że to jest coś wyjątkowego, że to jest coś przerastającego mnie, że choć przecież nie wiem nawet kim ona jest, to przecież wiem, czuję to, właśnie teraz uświadomiłem sobie to, że ją kocham... że się w niej zakochałem jak tylko ją zobaczyłem.
   …nie wiem jak to jest możliwe… - przeraziłem się - …ale jednak tak się stało...
            Tak się stało, bo choć przecież widzę ją pierwszy raz to czuję się tak, jakbym kochał ją już od dawna...
            Chciałem jej to wszystko powiedzieć, chciałem jej to opowiedzieć dobierając wyjątkowych słów ale nie byłem w stanie nic zrobić.
- …kocham cię… - sam nie wiem co mnie tknęło, sam nie wiem jak to możliwe ale bezgłośnie poruszyłem ustami całkiem nieświadomie wypowiadając te słowa.
- Proszę? - dziewczyna zdziwiła się. Może nie zrozumiała mnie, a może zaskoczyło ją to, co wypowiedziałem jedynie bezdźwięcznym ruchem samych warg.
   …proszę?… - krew odpłynęła mi z głowy. Nie mogłem schwycić oddechu, omal mdlejąc nie upadłem - …bo zachowuję się jak ten kretyn…
            Stałem nic nie mówiąc. Stałem, jak porażony nie mogąc się poruszyć. Stałem widząc, że dziewczyna cały czas wyczekująco patrzy na mnie. Patrzy czekając aż coś powiem, patrzy nie odchodząc i nie zostawiając mnie, choć tak się zbłaźniłem.
   …jak ten kretyn… - dudniło mi w głowie - …jak kretyn…
            Chciałem to szybko naprawić. Wiedziałem, że muszę się opanować, że nie mogę zachowywać się jak kilkuletni smarkacz. Choć chciałem, choć wiedziałem, że powinienem powiedzieć coś rozsądnego to udało mi się jedynie, ale dopiero po dłuższej chwili głupio, całkiem nieswoim głosem i zupełnie bez sensu, tym razem dobywając z siebie głosu wydukać jakieś banalnie, naiwnie bezsensowne jedno tylko, beznadziejnie prymitywne zdanie.
- Ładna dziś pogoda. - wydusiłem z siebie chrapliwym, zbyt zapewne cichym, zupełnie nie pasującym do tej sytuacji tonem i wpatrzyłem się w jej piękne oczy - Prawda?
   …jak bezmózg… - zrobiło mi się wstyd, że coś aż tak głupiego powiedziałem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz