Zrażona
chyba tym co usłyszała spojrzała tęsknym wzrokiem na znajdujące się nie tak
przecież daleko od nas morze zdając się ignorować moją tu obecność.
…zrobiłem z siebie debila… - pomyślałem i choć miałem ochotę pójść
już sobie, to jednak bezradnie stałem i patrzyłem na nią - …trzeba mi było po prostu …tak jak chciałem to zrobić …odejść stąd...
- Cześć… - odpowiedziała po chwili, z wahaniem i uważnie spojrzała na mnie
jednocześnie bosko się uśmiechając.
I znów nie
wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Znów
miałem w głowie jedną wielką pustkę. Od tego jej uśmiechu świat wirował mi w
głowie i choć chciałem jej nagle tyle powiedzieć, powiedzieć, że jest taka
piękna, że jest boska, że zakochałem się w niej, że kocham ją, że pokochałem ją,
i że dla niej... i że... że...
Choć
w mej głowie rozpętała się burza, to ja wciąż stałem milcząc, stałem jak
sparaliżowany. Wiedziałem, że to jest coś wyjątkowego, że to jest coś
przerastającego mnie, że choć przecież nie wiem nawet kim ona jest, to przecież
wiem, czuję to, właśnie teraz uświadomiłem sobie to, że ją kocham... że się w
niej zakochałem jak tylko ją zobaczyłem.
…nie wiem jak to jest możliwe… - przeraziłem się - …ale jednak tak się stało...
Tak
się stało, bo choć przecież widzę ją pierwszy raz to czuję się tak, jakbym
kochał ją już od dawna...
Chciałem
jej to wszystko powiedzieć, chciałem jej to opowiedzieć dobierając wyjątkowych
słów ale nie byłem w stanie nic zrobić.
- …kocham cię… - sam nie wiem co mnie tknęło, sam nie wiem jak to możliwe ale
bezgłośnie poruszyłem ustami całkiem nieświadomie wypowiadając te słowa.
- Proszę? - dziewczyna zdziwiła się. Może nie zrozumiała mnie, a może zaskoczyło
ją to, co wypowiedziałem jedynie bezdźwięcznym ruchem samych warg.
…proszę?… - krew odpłynęła mi z głowy. Nie mogłem schwycić oddechu,
omal mdlejąc nie upadłem - …bo zachowuję
się jak ten kretyn…
Stałem
nic nie mówiąc. Stałem, jak porażony nie mogąc się poruszyć. Stałem widząc, że
dziewczyna cały czas wyczekująco patrzy na mnie. Patrzy czekając aż coś powiem,
patrzy nie odchodząc i nie zostawiając mnie, choć tak się zbłaźniłem.
…jak ten kretyn… - dudniło mi w głowie - …jak kretyn…
Chciałem
to szybko naprawić. Wiedziałem, że muszę się opanować, że nie mogę zachowywać
się jak kilkuletni smarkacz. Choć chciałem, choć wiedziałem, że powinienem powiedzieć
coś rozsądnego to udało mi się jedynie, ale dopiero po dłuższej chwili głupio,
całkiem nieswoim głosem i zupełnie bez sensu, tym razem dobywając z siebie
głosu wydukać jakieś banalnie, naiwnie bezsensowne jedno tylko, beznadziejnie
prymitywne zdanie.
- Ładna dziś pogoda. - wydusiłem z siebie chrapliwym, zbyt zapewne cichym,
zupełnie nie pasującym do tej sytuacji tonem i wpatrzyłem się w jej piękne oczy
- Prawda?
…jak bezmózg… - zrobiło mi się wstyd, że coś aż tak głupiego
powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz