Ekspedientka
skryta za ladą uważnie, choć zdawałoby się zupełnie obojętnie to jednak z uwagą
mi się przyglądała. Jej wbite we mnie rybie oczy sprawiły, że broniąc się przed
tym co mnie dusiło chrząknąłem i nagle, gwałtownym haustem schwyciłem powietrze.
…co ona tak się na mnie gapi?… - zaczynało mnie to drażnić.
Już
miałem coś powiedzieć. Choć wcale nie czułem takiej potrzeby chciałem
powiedzieć, że tyle jest tu osób, że tyle spaceruje przy jej sklepie ludzi, że
wcale nie musi cały czas patrzeć się tylko na mnie. Chciałem jej to powiedzieć,
choć wcale nie miałem ochoty na rozmowę, nie miałem ochoty odzywać się do niej.
Już miałem się odezwać ale nagle poczułem, nagle dotarło do mnie to, że
przecież cały czas stoję tu tak wyjątkowo podniecony, że ona z pewnością to
widzi, że przecież musi to widzieć. Poczułem, że ze wstydu zaczynam się już nie
rumienić, że moje policzki nagle zaczął trawić całkiem niepotrzebny ogień.
Speszony oderwałem od niej wzrok i spojrzałem na stojącą przed sklepem
dziewczynę.
Właśnie
skończyła poprawiać cholewkę prawego kozaka i postawiła uniesioną jeszcze
chwilę temu, jeszcze wtedy, gdy chwilę wcześniej na nią spojrzałem nogę tuż
obok lewej nogi. Na moment to tak zaskakująco szeroko rozchylone zapięcie jej
spodni wróciło do poprzedniego stanu. Wróciło do stanu, z którym zdążyłem się
już oswoić, który już teraz mogłem chyba jakoś jednak zaakceptować, który swym
widokiem tak bardzo mnie nie paraliżował. Nie trwało to jednak długo, bo gdy
tylko ta, tak bardzo przecież podobająca mi się dziewczyna postawiła swoją
prawą nogę uniosła, wciąż niestety nie spostrzegając, że ma rozpięte spodnie drugą,
lewą tym razem nogę.
Uniosła
ją po to, by podobnie jak przed chwilą poprawić cholewkę swojego buta. Uniosła
nogę sprawiając znów, że jej rozpięte spodnie, choć tym razem już dla mnie
niewidoczne bo zasłonięte wysoko uniesionym kolanem z pewnością mocno się
rozchyliły.
Ktoś,
jakiś mężczyzna przechodził alejką. Widziałem, oddzielony od niego taflą szyby
jak przygląda się dziewczynie, jak się w nią uważnie wpatruje. Choć tym razem
nie widziałem już tego to jednak byłem pewien, że zapięcie jej obcisłych spodni
jest znów rozchylone do granic możliwości.
…gapi się… - skrzywiłem się z niesmakiem.
Byłem
pewien, że idący tam teraz mężczyzna dokładnie widzi te rozpięte spodnie, że
widzą to wszyscy idący alejką od strony morza.
Choć
wszyscy to z pewnością widzieli, ja tego nie widziałem. Nie widziałem teraz tego
całkiem rozpiętego zamka dziewczyny niezmiennie stojącej na wprost sklepowej
wystawy ale byłem przecież pewien, że te obcisłe, różowe spodnie rozchyliły się
teraz tak, że bardziej już chyba nie można było, że rozchyliły się tak, że
mógłbym nawet pomyśleć sobie, że za chwilę te tak mocno opinające dziewczynę
spodnie pękną, że rozdzielą się zaraz na dwie, całkiem osobne części, że
wszyscy, że cały Kołobrzeg za chwilę będzie to widział.
Jeszcze
trzymając lewą nogę w górze dziewczyna spojrzała w wystawę sklepiku z zaskakującą
mnie nadzieją w oczach. Spojrzała z uśmiechem na ustach jakby może chciała
zapytać, dlaczego nie wychodzę. Spojrzała jakby chciała mi dać znak, jakby mnie
chciała tym swoim wzrokiem, tym szczerym uśmiechem zaprosić do wyjścia. A ja
stałem skryty za regałem i przyglądałem się jak postawiła na alejce nogę. Przyglądałem
się, jak niedbałym ruchem poprawia, pociągając go delikatnie prawą ręką w dół
swój bladoróżowy, jakby nieco zbyt krótki sweterek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz