Szukaj na tym blogu

sobota, 4 czerwca 2005

strona 8

 



            Ekspedientka skryta za ladą uważnie, choć zdawałoby się zupełnie obojętnie to jednak z uwagą mi się przyglądała. Jej wbite we mnie rybie oczy sprawiły, że broniąc się przed tym co mnie dusiło chrząknąłem i nagle, gwałtownym haustem schwyciłem powietrze.
   …co ona tak się na mnie gapi?… - zaczynało mnie to drażnić.
            Już miałem coś powiedzieć. Choć wcale nie czułem takiej potrzeby chciałem powiedzieć, że tyle jest tu osób, że tyle spaceruje przy jej sklepie ludzi, że wcale nie musi cały czas patrzeć się tylko na mnie. Chciałem jej to powiedzieć, choć wcale nie miałem ochoty na rozmowę, nie miałem ochoty odzywać się do niej. Już miałem się odezwać ale nagle poczułem, nagle dotarło do mnie to, że przecież cały czas stoję tu tak wyjątkowo podniecony, że ona z pewnością to widzi, że przecież musi to widzieć. Poczułem, że ze wstydu zaczynam się już nie rumienić, że moje policzki nagle zaczął trawić całkiem niepotrzebny ogień. Speszony oderwałem od niej wzrok i spojrzałem na stojącą przed sklepem dziewczynę.
            Właśnie skończyła poprawiać cholewkę prawego kozaka i postawiła uniesioną jeszcze chwilę temu, jeszcze wtedy, gdy chwilę wcześniej na nią spojrzałem nogę tuż obok lewej nogi. Na moment to tak zaskakująco szeroko rozchylone zapięcie jej spodni wróciło do poprzedniego stanu. Wróciło do stanu, z którym zdążyłem się już oswoić, który już teraz mogłem chyba jakoś jednak zaakceptować, który swym widokiem tak bardzo mnie nie paraliżował. Nie trwało to jednak długo, bo gdy tylko ta, tak bardzo przecież podobająca mi się dziewczyna postawiła swoją prawą nogę uniosła, wciąż niestety nie spostrzegając, że ma rozpięte spodnie drugą, lewą tym razem nogę.
            Uniosła ją po to, by podobnie jak przed chwilą poprawić cholewkę swojego buta. Uniosła nogę sprawiając znów, że jej rozpięte spodnie, choć tym razem już dla mnie niewidoczne bo zasłonięte wysoko uniesionym kolanem z pewnością mocno się rozchyliły.
            Ktoś, jakiś mężczyzna przechodził alejką. Widziałem, oddzielony od niego taflą szyby jak przygląda się dziewczynie, jak się w nią uważnie wpatruje. Choć tym razem nie widziałem już tego to jednak byłem pewien, że zapięcie jej obcisłych spodni jest znów rozchylone do granic możliwości.
   …gapi się… - skrzywiłem się z niesmakiem.
            Byłem pewien, że idący tam teraz mężczyzna dokładnie widzi te rozpięte spodnie, że widzą to wszyscy idący alejką od strony morza.
            Choć wszyscy to z pewnością widzieli, ja tego nie widziałem. Nie widziałem teraz tego całkiem rozpiętego zamka dziewczyny niezmiennie stojącej na wprost sklepowej wystawy ale byłem przecież pewien, że te obcisłe, różowe spodnie rozchyliły się teraz tak, że bardziej już chyba nie można było, że rozchyliły się tak, że mógłbym nawet pomyśleć sobie, że za chwilę te tak mocno opinające dziewczynę spodnie pękną, że rozdzielą się zaraz na dwie, całkiem osobne części, że wszyscy, że cały Kołobrzeg za chwilę będzie to widział.
            Jeszcze trzymając lewą nogę w górze dziewczyna spojrzała w wystawę sklepiku z zaskakującą mnie nadzieją w oczach. Spojrzała z uśmiechem na ustach jakby może chciała zapytać, dlaczego nie wychodzę. Spojrzała jakby chciała mi dać znak, jakby mnie chciała tym swoim wzrokiem, tym szczerym uśmiechem zaprosić do wyjścia. A ja stałem skryty za regałem i przyglądałem się jak postawiła na alejce nogę. Przyglądałem się, jak niedbałym ruchem poprawia, pociągając go delikatnie prawą ręką w dół swój bladoróżowy, jakby nieco zbyt krótki sweterek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz