Bojąc
się, że dziewczyna nagle się rozmyśliła, że to wszystko nie jest, że nie może,
bo nie mogło być przecież prawdą, że ona tylko zabawiła się mną, że zadrwiła
sobie ze mnie dając mi przez chwilę nadzieje, że pójdzie ze mną stanąłem obok
niej i z wyczekiwaniem, wzrokiem pełnym napięcia a też i żalu wpatrzyłem się w
jej błękitne oczy.
…jakież ona ma piękne oczy… - aż na moment, na krótką jedynie chwilę
zaniemówiłem.
- Czego mam być pewien? - czułem się jak szczeniak nie umiejący zapanować nad
swoim onieśmieleniem, jak zagubiony dzieciak gubiący się przy każdym
wypowiadanym słowie.
- Czego? - powtórzyła niczym echo - A tego, że mi się tam spodoba.
- Hmm... to może… - zapatrzony w jej oczy zamyśliłem się i nagle nabierając
pewności siebie uśmiechnąłem się zagadkowo i dokończyłem - Wiesz... to może
sama mi o tym opowiesz?
- Opowiesz? - powtórzyła niczym echo.
Jakby
mnie tu nie było, jakby nie dostrzegała mnie wpatrzyła się w dobrze już teraz
nieco dalej, na końcu naszej alejki widoczne, sennie kołyszące się morze. Wpatrzyła
się w idących nadmorską promenadą ludzi i znów się ciepło, może jednak nie do
mnie a chyba do swoich myśli, a może i do tych obcych nam ludzi się
uśmiechnęła.
- No… - nie mogłem uwierzyć, że stoję obok niej, że to wszystko dzieje się
naprawdę i nagle tracąc znów tą odrobinę pewności pomyślałem, że ta, podobająca
mi się tak bardzo dziewczyna teraz to z pewnością kpi sobie ze mnie, że
ewidentnie bawi się mną i pewnie nic z tego spotkania nie wyjdzie a ja tym co
robię, co mówię tylko się ośmieszam - opowiesz mi…
…i po co to? …po co to wszystko?… - poczułem żal do tej, stojącej
obok mnie dziewczyny - …jak to tylko żart
…jak zaraz to wszystko skończy się …jak pryśnie niczym mydlana bańka…
- Co mam ci opowiedzieć? - spojrzała na mnie nie rozumiejąc chyba o czym
mówię.
- Wiesz… - cały czas uparcie, ale też i wyjątkowo nieśmiało patrzyłem prosto w
jej duże oczy - jak już wyjdziemy z tej knajpki to opowiesz mi, czy ci się tam
podobało.
- Zgoda. - skinęła głowa i spojrzała na mnie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
Teraz i ona też, tak jak chwilę wcześniej, tak jak przed tym sklepikiem z
pamiątkami gdzie chwilę staliśmy tak nieudolnie rozpoczynając naszą rozmowę
patrzyła mi z uwagą, z namysłem, patrzyła nad czymś się zastanawiając prosto w
moje oczy - Opowiem.
- No to chodźmy... - powiedziałem po chwili.
Ruszyliśmy w stronę
latarni. Szliśmy przez chwilę w milczeniu. W milczeniu, które jednak z każdą
chwilą, z każdym następnym krokiem dawało mi poczucie coraz to większej
pewności, że wszystko co się teraz dzieje wokół mnie, to nie jest jakiś dziwny
sen tylko, choć wciąż trudno było mi w to uwierzyć, tylko prawda. Szedłem obok
niej i czułem, i coraz bardziej byłem pewien tego, że wszystko to dzieje się
naprawdę, i że to właśnie nie nikt inny ale ja w tym wszystkim uczestniczę.
…nie wiem …po prostu nie wiem… - uśmiechnąłem się krzywiąc jedynie same
kąciki ust - …pojęcia nie mam jak to się
stało… co też mi się teraz przytrafiło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz