Szliśmy chwilę w milczeniu. Szliśmy, a mi wydawało
się, że ten nasz spacer trwa teraz wieki, że wszyscy patrzą, że natrętnie gapią
się na nas i widzą ten rozpięty, rozsunięty tak zaskakująco, można by nawet
powiedzieć, że paskudnie rozwalony zamek idącej ze mną, idącej obok mnie,
ocierającej się niemal o mnie, tak jednoznacznie przecież idącej właśnie ze mną
tej, jakby i mojej dziewczyny.
…muszę
coś wymyślić… - szukałem rozpaczliwie jakiegoś pomysłu i nagle przyszło mi
na myśl - …może powiem jej, że mam jakąś
ważną sprawę do załatwienia? …powiem, że właśnie sobie o tym przypomniałem i
szybko stąd odejdę? …i ucieknę? …i zostawię ją tu, z tym rozpiętym zamkiem
samą?...
- Asiu… - już miałem to powiedzieć, już miałem odejść ale pomyślałem, że
przecież wszystko stracę, że na pewno więcej już nie spotkam tej dziewczyny.
…tak chciałem schwycić ją za rękę… - pomyślałem z żalem - …tak przecież chciałem pocałować ją w usta…
Odejdę
i będę tego żałował… i nigdy sobie nie wybaczę, że w tak głupi sposób stchórzyłem.
Odejdę i nigdy jej nie pocałuję, nigdy nie będę trzymać jej ręki!
- Tak? - jej cichy, zaskakująco spokojny głos sprawił, że aż zadrżałem z
wrażenia.
…nie
no… to przecież nie ma sensu… nie można chyba tak po prostu stąd odejść…
uciec... muszę jej to jakoś powiedzieć… - czułem, że wstydzę się za nią. Czułem,
że moje policzki pali już silnie dokuczający mi, mocno peszący mnie ogień, że
okrywa je z każdą chwilą coraz bardziej intensywny, przez wszystkich już bez
wątpienia widoczny rumieniec - …muszę jej
powiedzieć, że ma rozpięty zamek… muszę, bo przecież wszyscy gapią się na te
jej cholerne spodnie… muszę, bo gapią się uśmiechając się, śmiejąc się z niej…
śmiejąc się ironicznie z nas...
- Chciałbyś? - dziewczyna spytała poprawiając odruchowo swoją, przewieszoną
przez ramię torebkę. Nieco zwolniła, przystanęła by zrównać się ze mną, nieco
nawet odwróciła się w moją stronę.
…popraw ten cholerny zamek… - przemknęło mi przez myśl, przemknęło
jakbym chciał jej to podświadomie, bez słów przekazać - …dupa tam z torebką!…
Nie
miałem pojęcia o czym Joanna teraz mówi. Nie pojmowałem sensu wypowiadanych
przez nią słów. Świadomość tego, że idąca obok mnie dziewczyna ma rozpięte
spodnie, że tak bardzo rzuca się to w oczy, że na pewno wszyscy widzą to, że ma
na sobie białe majtki obezwładniała mnie, odbierała mi zdolność do
jakiegokolwiek myślenia.
Odruchowo,
całkiem tego nie chcąc, zupełne nie mając takiego zamiaru, chęci by tam patrzeć
spojrzałem na to szczególne miejsce. Spojrzałem, od razu spostrzegając te tak
dobrze widoczne, okrywające jej białe majtki, skrzące się w świecącym dzisiaj
słońcu cieliste rajstopy.
…ma na sobie cieliste rajstopy… - poczułem, że zrobiło mi się
gorąco. Nie poczułem jednak, że widok ten jeszcze bardziej wzmógł trawiące
mnie, wręcz już teraz palące mnie żądze - …ma
pod spodniami rajstopy!…
- No. - bąknąłem obojętnie. Bąknąłem cały czas czując jak ze wstydu palą
mnie policzki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz