Szukaj na tym blogu

sobota, 25 czerwca 2005

strona 28

 



            Szliśmy chwilę w milczeniu. Szliśmy, a mi wydawało się, że ten nasz spacer trwa teraz wieki, że wszyscy patrzą, że natrętnie gapią się na nas i widzą ten rozpięty, rozsunięty tak zaskakująco, można by nawet powiedzieć, że paskudnie rozwalony zamek idącej ze mną, idącej obok mnie, ocierającej się niemal o mnie, tak jednoznacznie przecież idącej właśnie ze mną tej, jakby i mojej dziewczyny.
   …muszę coś wymyślić… - szukałem rozpaczliwie jakiegoś pomysłu i nagle przyszło mi na myśl - …może powiem jej, że mam jakąś ważną sprawę do załatwienia? …powiem, że właśnie sobie o tym przypomniałem i szybko stąd odejdę? …i ucieknę? …i zostawię ją tu, z tym rozpiętym zamkiem samą?...
- Asiu… - już miałem to powiedzieć, już miałem odejść ale pomyślałem, że przecież wszystko stracę, że na pewno więcej już nie spotkam tej dziewczyny.
   …tak chciałem schwycić ją za rękę… - pomyślałem z żalem - …tak przecież chciałem pocałować ją w usta…
            Odejdę i będę tego żałował… i nigdy sobie nie wybaczę, że w tak głupi sposób stchórzyłem. Odejdę i nigdy jej nie pocałuję, nigdy nie będę trzymać jej ręki!
- Tak? - jej cichy, zaskakująco spokojny głos sprawił, że aż zadrżałem z wrażenia.
   …nie no… to przecież nie ma sensu… nie można chyba tak po prostu stąd odejść… uciec... muszę jej to jakoś powiedzieć… - czułem, że wstydzę się za nią. Czułem, że moje policzki pali już silnie dokuczający mi, mocno peszący mnie ogień, że okrywa je z każdą chwilą coraz bardziej intensywny, przez wszystkich już bez wątpienia widoczny rumieniec - …muszę jej powiedzieć, że ma rozpięty zamek… muszę, bo przecież wszyscy gapią się na te jej cholerne spodnie… muszę, bo gapią się uśmiechając się, śmiejąc się z niej… śmiejąc się ironicznie z nas...
- Chciałbyś? - dziewczyna spytała poprawiając odruchowo swoją, przewieszoną przez ramię torebkę. Nieco zwolniła, przystanęła by zrównać się ze mną, nieco nawet odwróciła się w moją stronę.
   …popraw ten cholerny zamek… - przemknęło mi przez myśl, przemknęło jakbym chciał jej to podświadomie, bez słów przekazać - …dupa tam z torebką!…
            Nie miałem pojęcia o czym Joanna teraz mówi. Nie pojmowałem sensu wypowiadanych przez nią słów. Świadomość tego, że idąca obok mnie dziewczyna ma rozpięte spodnie, że tak bardzo rzuca się to w oczy, że na pewno wszyscy widzą to, że ma na sobie białe majtki obezwładniała mnie, odbierała mi zdolność do jakiegokolwiek myślenia.
            Odruchowo, całkiem tego nie chcąc, zupełne nie mając takiego zamiaru, chęci by tam patrzeć spojrzałem na to szczególne miejsce. Spojrzałem, od razu spostrzegając te tak dobrze widoczne, okrywające jej białe majtki, skrzące się w świecącym dzisiaj słońcu cieliste rajstopy.
   …ma na sobie cieliste rajstopy… - poczułem, że zrobiło mi się gorąco. Nie poczułem jednak, że widok ten jeszcze bardziej wzmógł trawiące mnie, wręcz już teraz palące mnie żądze - …ma pod spodniami rajstopy!…
- No. - bąknąłem obojętnie. Bąknąłem cały czas czując jak ze wstydu palą mnie policzki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz