Stałem
patrząc na jej uśmiechniętą twarz. Stałem słysząc ten szczery, radosny, niczym
nieskrępowany śmiech. Stałem będąc coraz bardziej na siebie wściekły, że tak
dziwnie, tak nienaturalnie się zachowuję.
…stoję jak takie ciele… - wiedziałem, że zachowuję się nie tak jak
powinienem, że robię z siebie pośmiewisko.
Stałem
znów mając ochotę stąd uciec. Mając ochotę bez słowa odwrócić się i szybko stąd
odejść.
- Nie mówisz nic… - powiedziała z nutką żalu w głosie przerywając tą żałosną męczącą
mnie ciszę.
Powiedziała
sprawiając, że jednak nie uciekłem. Jej głos sprawił, że nie odszedłem stąd.
Jej głos, a może to, że nawet na to by odejść nie potrafiłem się teraz zdobyć.
- No. - bąknąłem i speszony jej uwagą opuściłem głową szukając ratunku gdzieś
tam w chodnikowych płytkach, którymi wyłożona była alejka - …tak jakoś.
…albo się zaraz wezmę w garść… - postanowiłem - …albo zabiorę się i jednak pójdę sobie…
Wsparty
tym postanowieniem spojrzałem znów w oczy cierpliwie stojącej tuż obok mnie
dziewczyny i chrząknąłem próbując opanować to moje cholerne, nie mam pojęcia dlaczego
wciąż buntujące się gardło. Zakaszlałem, cicho, krótko, rażąco nerwowo. Dziewczyna
widząc, że patrzę na nią oczami wystraszonymi z wrażenia jakie na mnie zrobiło
to spotkanie, pewnym siebie ruchem lekko odchyliła do tyłu głowę, lekko ją
uniosła i rozchyliła nieznacznie usta ukazując kusząco lśniące, też rozchylone
ząbki i łapczywie, z cichym, ale przecież słyszalnym poświstem schwyciła spory haust
powietrza.
…a jednak też jest speszona… - pomyślałem z nagłą satysfakcją - …a jednak też nie potrafi nad sobą
zapanować…
- Miło tak dzisiaj… - powiedziała ciepłym, przeuroczo brzmiącym głosem
niespodziewanie dodając mi tym otuchy. Nagle poczułem, że wracają mi siły, że
wraca ta moja, tak przecież charakterystyczna pewność siebie.
- Miłe popołudnie, to prawda. - odpowiedziałem nieco już ośmielony. Odpowiedziałem
jej, choć wciąż jeszcze suchym, wciąż nieswoim jeszcze głosem i szybko dodałem,
wręcz wyrzuciłem to z siebie. Coś mnie tknęło by właśnie tak teraz postąpić -
Maciek mam na imię.
- Asia. - dziewczyna odpowiedziała krótko.
…Asia… - jej imię radośnie zadudniło mi w głowie.
- O! - uśmiechnąłem się do niej - Piękne imię.
…nie Jowita …nie Ksymena albo Sandra… - poczułem nagle ulgę - …a Asia …a po prostu Asia…
- Piękne… - powtórzyłem szeptem.
- Dzięki, ale nie widzę w nim nic szczególnego. - nieco speszona, nieco może i zawstydzona
opuściła głowę.
- Nie, nie... - z przejęciem zaprzeczyłem. Mój głos zdecydowanie bardziej już był
opanowany - Naprawdę piękne.
…Asia… - grało mi w uszach niczym śpiewna, radosna, dodająca mi
otuchy muzyka - …Asia… Aśka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz