Szukaj na tym blogu

sobota, 11 czerwca 2005

strona 15

 



            Stałem patrząc na jej uśmiechniętą twarz. Stałem słysząc ten szczery, radosny, niczym nieskrępowany śmiech. Stałem będąc coraz bardziej na siebie wściekły, że tak dziwnie, tak nienaturalnie się zachowuję.
   …stoję jak takie ciele… - wiedziałem, że zachowuję się nie tak jak powinienem, że robię z siebie pośmiewisko.
            Stałem znów mając ochotę stąd uciec. Mając ochotę bez słowa odwrócić się i szybko stąd odejść.
- Nie mówisz nic… - powiedziała z nutką żalu w głosie przerywając tą żałosną męczącą mnie ciszę.
            Powiedziała sprawiając, że jednak nie uciekłem. Jej głos sprawił, że nie odszedłem stąd. Jej głos, a może to, że nawet na to by odejść nie potrafiłem się teraz zdobyć.
- No. - bąknąłem i speszony jej uwagą opuściłem głową szukając ratunku gdzieś tam w chodnikowych płytkach, którymi wyłożona była alejka - …tak jakoś.
   …albo się zaraz wezmę w garść… - postanowiłem - …albo zabiorę się i jednak pójdę sobie…
            Wsparty tym postanowieniem spojrzałem znów w oczy cierpliwie stojącej tuż obok mnie dziewczyny i chrząknąłem próbując opanować to moje cholerne, nie mam pojęcia dlaczego wciąż buntujące się gardło. Zakaszlałem, cicho, krótko, rażąco nerwowo. Dziewczyna widząc, że patrzę na nią oczami wystraszonymi z wrażenia jakie na mnie zrobiło to spotkanie, pewnym siebie ruchem lekko odchyliła do tyłu głowę, lekko ją uniosła i rozchyliła nieznacznie usta ukazując kusząco lśniące, też rozchylone ząbki i łapczywie, z cichym, ale przecież słyszalnym poświstem schwyciła spory haust powietrza.
   …a jednak też jest speszona… - pomyślałem z nagłą satysfakcją - …a jednak też nie potrafi nad sobą zapanować…
- Miło tak dzisiaj… - powiedziała ciepłym, przeuroczo brzmiącym głosem niespodziewanie dodając mi tym otuchy. Nagle poczułem, że wracają mi siły, że wraca ta moja, tak przecież charakterystyczna pewność siebie.
- Miłe popołudnie, to prawda. - odpowiedziałem nieco już ośmielony. Odpowiedziałem jej, choć wciąż jeszcze suchym, wciąż nieswoim jeszcze głosem i szybko dodałem, wręcz wyrzuciłem to z siebie. Coś mnie tknęło by właśnie tak teraz postąpić - Maciek mam na imię.
- Asia. - dziewczyna odpowiedziała krótko.
   …Asia… - jej imię radośnie zadudniło mi w głowie.
- O! - uśmiechnąłem się do niej - Piękne imię.
   …nie Jowita …nie Ksymena albo Sandra… - poczułem nagle ulgę - …a Asia …a po prostu Asia…
- Piękne… - powtórzyłem szeptem.
- Dzięki, ale nie widzę w nim nic szczególnego. - nieco speszona, nieco może i zawstydzona opuściła głowę.
- Nie, nie... - z przejęciem zaprzeczyłem. Mój głos zdecydowanie bardziej już był opanowany - Naprawdę piękne.
   …Asia… - grało mi w uszach niczym śpiewna, radosna, dodająca mi otuchy muzyka - …Asia… Aśka…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz