-
Maciek... - usłyszałem rozbawiony głos Joanny - Uważaj może trochę... suniesz
jak czołg.
…co? …sunę jak czołg?… - w pierwszej chwili nie zrozumiałem co to
może znaczyć - …aha! …że idę nie patrząc
na innych ludzi…
- Przepraszam... - jęknąłem zawstydzony.
…no i dobrze… - uśmiechnąłem się dumnie - …niech patrzą …niech widzą, że to ja idę…
Szedłem
nadmorską promenadą, główną aleją spacerową Kołobrzegu w stronę górującej nad
nią Latarni Morskiej czując się taki dumny, że obok mnie idzie ta śliczna,
poznana chwilę wcześniej, poznana w tak niespodziewany sposób dziewczyna, że
obok mnie idzie zachwycająco śliczna blondynka. Miałem ochotę objąć ją, chciałem
ją przytulić lub choćby tylko schwycić za rękę ale bałem się, że będzie to zbyt
nachalne, zbyt prymitywne. Wręcz prostackie. Wiedziałem, że takim zachowaniem
zrażę ją do siebie, że tylko się skompromituję.
…a może jednak… - coś mnie kusiło, coś mi podszeptywało by zachować
się nieco śmielej - …może jednak odważę
się i schwycę jej dłoń? ...schwycę choćby same tylko koniuszki jej palców?...
Choć
bardzo tego chciałem, to jednak bałem się, że mogę ją zrazić do siebie, że ją
wystraszę. Bałem się, że Joanna, bo tak przecież ta przykuwająca swą urodą
wzrok dziewczyna miała na imię, potraktuje mnie jak natręta, że zostawi mnie i
odejdzie gdy odważę się coś tak natarczywego zrobić. Bałem się, że nagle tu,
pośród tylu idących promenadą ludzi zostanę sam.
…zostanę sam… - z niepokojem spojrzałem na mijających nas ludzi - …i ci wszyscy …ci idący tu ludzie będą to
widzieć…
Szedłem
patrząc przed siebie i ciesząc się, że oni wszyscy widzą to, że to ja właśnie z
nią, z Asią, z Joanną idę. Szedłem szczęśliwy a jednocześnie speszony, w
dziwny, nie mający nigdy wcześniej miejsca sposób skrępowany jej obecnością.
Obecność
tej pięknej dziewczyny sprawiała, że jak nigdy wcześniej czułem się niezbyt
pewnie. Byłem rozpalony, rozdygotany a jednocześnie strwożony jej towarzystwem.
Gdzieś zginęła moja, zazwyczaj nigdy nie opuszczająca mnie pewność siebie.
Czułem się onieśmielony jej obecnością i zarazem zły na siebie, że w tak
nietypowy, szczeniacki wręcz sposób reaguję na to, że ta, wyjątkowo ładna, tak
bardzo mi się przecież podobająca dziewczyna idzie razem ze mną, idzie obok
mnie nadmorskim bulwarem.
Byłem
spięty, speszony a przecież chciałem żeby wszyscy widzieli to, że my, że ja i
ta kusząca wzrok swoją niecodziennością dziewczyna, kusząca swoją zjawiskową
urodą, długimi, jasnymi włosami i tym, tak wiosennym już ubiorem dziewczyna
jesteśmy razem.
Niespodziewany
powiew wiatru porwał kosmyk jej włosów i zarzucił go w moją stronę. Joanna
uniosła lewą rękę i chcąc go poprawić, może całkiem przypadkowo dotknęła
łokciem mojego ramienia. Spojrzałem na nią. Dziewczyna patrzyła na mnie i
ciepło, z intrygująco promieniejącą z niej energią uśmiechała się do mnie.
…uśmiecha się… - zachwyciło mnie to - …uśmiecha się do mnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz