Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 czerwca 2005

strona 10

 



 

            Speszony, może nawet zawstydzony tym niespodziewanym uśmiechem niemiłej przecież sprzedawczyni, tym nagle, jak mi się wydawało zdecydowanie życzliwym mi spojrzeniem oderwałem w niczym nieuzasadnionym popłochu od niej wzrok i wpatrzyłem się we wciąż stojącą na zewnątrz dziewczynę z rozpiętym zamkiem obcisłych spodni.

  …a może ona naprawdę czeka na mnie?… - przemknęło mi przez myśl i aż z wrażenia zadudniło mi w głowie.
            Kątem oka widziałem, że ekspedientka przestała się uśmiechać, że jej twarz znów stała się obojętna i niezbyt miła. Widziałem jak bezczelnie cały czas wpatruje się we mnie, że patrzy nie rozumiejąc z pewnością dlaczego ja wciąż jeszcze stoję za tym cholernym regałem, dlaczego nie idę do niej, do dziewczyny, z którą tu przecież, a raczej, za którą tu przyszedłem, dlaczego nie idę choć przecież zachęciła mnie do tego swoim wzrokiem. Widziałem, że patrzy nie rozumiejąc dlaczego wciąż jeszcze, choć skinęła głową dając mi znak, że właśnie to powinienem teraz zrobić nie idę do dziewczyny, która wciąż jeszcze stoi i czeka. Nie rozumiała dlaczego, choć starała się dodać mi otuchy tym zupełnie do niej nie pasującym, ciepłym, choć tak krótko trwającym uśmiechem, tym skąpym skinieniem głowy, to ja wciąż stoję ukrywając się za regałem, stoję bojąc się wyjść ze sklepu i podejść do dziewczyny, która właśnie teraz na to czeka. Do dziewczyny, która czeka na mnie.
            Nieustępliwy i męczący wzrok tej starszej kobiety, która z pewnością mogłaby być moją matką sprawiał, że coraz bardziej się denerwowałem. Nie mogąc już dłużej znieść jej natrętnych, bezlitośnie wbitych we mnie oczu, czując, że z nerwów zaczynam się pocić, niepewnie, na nagle uginających się pode mną jakbym był pijany nogach wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się niepewnie. Rozejrzałem się jak złodziej, który właśnie ma zamiar ucieczką ratować się z opałów. Rozejrzałem się szukając najlepszej drogi, by stąd, tak po prostu odejść.
   …to byłoby głupie… - zawahałem się czując na sobie wzrok tej intrygującej mnie przecież dziewczyny - …dlaczego miałbym stąd uciekać?... a nie podejść do niej …dlaczego miałbym stchórzyć i tego nie zrobić?...
            Stałem nagle sparaliżowany strachem nie mogąc zdobyć się na ucieczkę, ale i też nie potrafiąc podejść tak, jak mi to jednak nakazywał rozsądek, jak chyba powinienem to teraz zrobić, podejść do tej cierpliwie czekającej dziewczyny.
   …co się ze mną dzieje?... - czułem, że robię się czerwony ze wstydu.
            Choć było to dla mnie wyjątkowo trudne przełamałem się i zrobiłem nieśmiało kilka kroków patrząc z przejęciem gdzieś tam, gdzieś w głąb parku zdrojowego znajdującego się za alejką, za ławkami wbudowanymi w zamykający alejkę murek i stanąłem o dwa, może trzy kroki od wciąż stojącej przed sklepem dziewczyny. Przełamałem się choć czułem się podle. Czułem się tak, jakbym robił teraz coś czego nie wolno mi było zrobić, jakbym robił coś, co było mi zabronione, co było wręcz niegodziwe. Czułem, że powinienem stąd odejść, powinienem uciec stąd ale w tym, że ta śliczna dziewczyna tak uparcie tu stoi i patrzy wyczekująco na mnie było coś dziwnego, było coś co nie pozwoliło mi przejść obojętnie obok niej, co nie pozwoliło mi zignorować jej obecności i odejść. Pójść sobie w obojętnie którą stronę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz