Czując
jak ciepło tego uśmiechu rozlewa się w moim sercu, jak je wypełnia dając mi
poczucie szczęścia wpatrzyłem się w jej twarz. Idąc tuż obok patrzyłem, wręcz
pożerałem wzrokiem jej duże oczy i zdobiące je długie, czarne, podwinięte na
końcach rzęsy. Patrzyłem w te błękitne, promieniejące jakąś nieznaną mi
wcześniej energią oczy czując się nagle szczęśliwy, że to właśnie ja ją
spotkałem.
Byłem
szczęśliwy, że odważyłem się podejść do tej wyjątkowej przecież dziewczyny i
się odezwałem, że nie uciekłem, tak jak to przez chwilę planowałem. Nie
uciekłem, nie odszedłem bez słowa i dzięki temu idziemy teraz razem.
…nie uciekłem… - czułem jak rozpiera mnie duma - …idę obok niej…
To
wszystko było tak niespodziewane i tak szybko się rozegrało, że wprost nie
mogłem uwierzyć w to, że dzieje się naprawdę. Przyglądałem się jakiś czas jej
kształtnemu noskowi i już po chwili wbiłem swój wzrok w pięknie uformowane,
pokryte różową szminką usta.
Usta
Joanny były lekko rozchylone i kusiły lśniącą na ich wargach pomadką.
Wpatrzyłem się w nie zapominając nagle o całym otaczającym mnie świecie.
Wpatrzyłem się w nie i wręcz liczyłem każdy oddech jaki tymi rozchylonymi
ustami przepływał.
Jeden,
dwa, trzy, cztery…
…ech…
- westchnąłem rozmarzony.
- Uszczypnij mnie… - powiedziałem cicho.
- Co mam zrobić? - dziewczyna zdziwiła się.
- Uszczypnij… - powtórzyłem naiwnie - bo nie wierzę, że dzieje się to naprawdę.
- Hahaha… - roześmiała się rozbawiona moimi słowami i szybko mnie skarciła - co
się wygłupiasz? Hahaha…
…wygłupiam się… - z trudem przełknąłem ślinę - …zachowuję się jak kretyn …robię z siebie pośmiewisko…
- Uszczypnij… - wyszeptałem czując, że moje policzki pokrył rumieniec
wstydu. Wstydu, że coś tak idiotycznego mówię. Zarumieniłem się wiedząc, że
dziewczyna śmieje się z mojej naiwności, z tej mojej zaskakującej
intelektualnej tępoty - bo czuję się jakbym śnił… i dlatego mówię… uszczypnij
mnie.
- Oj… - pokręciła z dezaprobatą głową - Chyba byś tego nie chciał.
…nie chciałbym?… - słowa Joanny zaskoczyły mnie. Odbierały mi nawet
te nikłe już resztki pewności siebie.
- Bolałoby? - spytałem bezmyślnie.
- Bardzo. - odpowiedziała zadowolona z siebie.
Joanna
uśmiechnęła się jakby jeszcze cieplej, jakby jeszcze bardziej promiennie a ja
nagle pomyślałem, że tak bardzo bym chciał pocałować te kuszące mnie usta, że
chciałbym je choćby tylko dotknąć, tylko musnąć swoimi wargami. Było to tak
silne, że omal tego nie zrobiłem.
…tak niewiele brakowało… - pomyślałem - …a zrobiłbym to!…
Wystraszony
samą już tylko myślą, że mógłbym coś takiego uczynić nagle, w popłochu
oderwałem od Joanny wzrok i wpatrzyłem się w płytki, którymi wyłożony był
nadmorski deptak. Szliśmy teraz nic nie mówiąc, nie odzywając się do siebie
…muszę coś powiedzieć… - przeciągające się milczenie stawało się
coraz bardziej męczące - …muszę się
odezwać! …a może jednak ją pocałuję? …może Joanna milczy, bo właśnie na to
czeka?…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz