Nie wiedząc jak mam powiedzieć, ‘tak po prostu’ to,
co nie dawało mi przecież spokoju, co sprawiało, że zachowywałem się tak
głupkowato chrząknąłem zbyt może głośno i przesadnie. Chrząknąłem chcąc może
dać jej do zrozumienia, że coś jest nie tak. Chrząknąłem, bo nadal nie miałem
pojęcia dlaczego tak bardzo mnie ten jej rozpięty zamek peszy. Nie miałem
pojęcia dlaczego z tego właśnie powodu zacząłem zachowywać się jak ten kretyn.
…kretyn!
…jasne… - pokiwałem ironicznie głową - …matka
zawsze mi powtarzała, że jestem kretyn!…
Dlaczego
ja, tak po prostu nie potrafię powiedzieć jej spokojnym, obojętnym głosem żeby
zapięła sobie spodnie? Dlaczego nie potrafię jej po prostu powiedzieć ‘zapnij
spodnie’ nie robiąc z tego jakiegoś wyjątkowego wydarzenia?
…muszę
zdobyć się …muszę odważyć się i powiedzieć jej o tych rozpiętych spodniach
…muszę to zrobić tak, jakby w tym jej rozpiętym zamku nie było nic szczególnego
…nic aż tak mnie podniecającego …rozpalającego me zmysły do białości… - postanowiłem - …muszę
powiedzieć to tak, jakby nie było w tym co widzę …w tym co przecież wszyscy
widzą nic, co by mogło mnie razić …muszę przecież powiedzieć jej to …muszę wyrzucić
to z siebie i mieć w końcu spokój…
- Pięknie wyglądasz… - nie potrafiąc opanować swego gardła powtórzyłem
stanowczo zbyt cicho, powtórzyłem nienaturalnie matowym, stłumionym i
charczącym głosem - tak zjawiskowo…
…nieziemskie zjawisko… - sarkastycznie się uśmiechnąłem - …różowe, sztruksowe, i do tego rozpięte
…spodnie…
- Zjawiskowo? - Joanna jednak, choć już w to zwątpiłem usłyszała mnie - Nie
przesadzaj, chyba normalnie wyglądam.
- Naprawdę... - brnąłem dalej rumieniąc się i gorączkowo szukając jakiegoś
pomysłu, żeby mimo wszystko zakończyć już ten temat - takich sztruksowych
spodni, w takim radosnym kolorze, to ja jeszcze nie widziałem.
- Jeszcze nie widziałeś? - drwiąco pokiwała głową.
…ośmieszam się… kompromituję… - wiedziałem, że tak jest a jednak nie
potrafiłem nad tym zapanować.
- Naprawdę. - spiesznie ją zapewniłem. Nie panując nad tym, co robię spojrzałem
na te różowe, tak przecież ślicznie wyglądające spodnie, ślicznie gdyby nie
rozpięty, gdyby nie tak fatalnie rozpięty zamek i znów porażony wstydem
bzdurnie bąknąłem - Nawet nie wiesz jak ja… jak mi…
- I to mi chciałeś powiedzieć? - spytała gdy umilkłem nie mogąc znaleźć
właściwych słów.
- Nie… - nerwowo pokręciłem głową i spojrzałem na idącą obok mnie dziewczynę,
spojrzałem jej w oczy nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, nie rozumiejąc
dlaczego coś nie pozwala mi dokończyć tego, co choć z takim trudem, to jednak
zacząłem już mówić.
- Mówiłeś, że chciałbyś mnie… - Joanna patrzyła na mnie uśmiechając się cały
czas uroczo, patrzyła bawiąc się bez wątpienia tym moim speszeniem, tym moim infantylnym
zagubieniem.
- Bo chciałbym cię… - nagle całkiem się już pogubiłem.
- Maciek? - w głosie Joanna czuć było naganę. Wyczułem w nim delikatne, choć chyba
jednak stanowcze upomnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz