Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 czerwca 2005

strona 31

 



            Nie wiedząc jak mam powiedzieć, ‘tak po prostu’ to, co nie dawało mi przecież spokoju, co sprawiało, że zachowywałem się tak głupkowato chrząknąłem zbyt może głośno i przesadnie. Chrząknąłem chcąc może dać jej do zrozumienia, że coś jest nie tak. Chrząknąłem, bo nadal nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo mnie ten jej rozpięty zamek peszy. Nie miałem pojęcia dlaczego z tego właśnie powodu zacząłem zachowywać się jak ten kretyn.
   …kretyn! …jasne… - pokiwałem ironicznie głową - …matka zawsze mi powtarzała, że jestem kretyn!…
           
Dlaczego ja, tak po prostu nie potrafię powiedzieć jej spokojnym, obojętnym głosem żeby zapięła sobie spodnie? Dlaczego nie potrafię jej po prostu powiedzieć ‘zapnij spodnie’ nie robiąc z tego jakiegoś wyjątkowego wydarzenia?
   …muszę zdobyć się …muszę odważyć się i powiedzieć jej o tych rozpiętych spodniach …muszę to zrobić tak, jakby w tym jej rozpiętym zamku nie było nic szczególnego …nic aż tak mnie podniecającego …rozpalającego me zmysły do białości…  - postanowiłem -  …muszę powiedzieć to tak, jakby nie było w tym co widzę …w tym co przecież wszyscy widzą nic, co by mogło mnie razić …muszę przecież powiedzieć jej to …muszę wyrzucić to z siebie i mieć w końcu spokój…
- Pięknie wyglądasz… - nie potrafiąc opanować swego gardła powtórzyłem stanowczo zbyt cicho, powtórzyłem nienaturalnie matowym, stłumionym i charczącym głosem - tak zjawiskowo…
   …nieziemskie zjawisko… - sarkastycznie się uśmiechnąłem - …różowe, sztruksowe, i do tego rozpięte …spodnie…
- Zjawiskowo? - Joanna jednak, choć już w to zwątpiłem usłyszała mnie - Nie przesadzaj, chyba normalnie wyglądam.
- Naprawdę... - brnąłem dalej rumieniąc się i gorączkowo szukając jakiegoś pomysłu, żeby mimo wszystko zakończyć już ten temat - takich sztruksowych spodni, w takim radosnym kolorze, to ja jeszcze nie widziałem.
- Jeszcze nie widziałeś? - drwiąco pokiwała głową.
   …ośmieszam się… kompromituję… - wiedziałem, że tak jest a jednak nie potrafiłem nad tym zapanować.
- Naprawdę. - spiesznie ją zapewniłem. Nie panując nad tym, co robię spojrzałem na te różowe, tak przecież ślicznie wyglądające spodnie, ślicznie gdyby nie rozpięty, gdyby nie tak fatalnie rozpięty zamek i znów porażony wstydem bzdurnie bąknąłem - Nawet nie wiesz jak ja… jak mi…
- I to mi chciałeś powiedzieć? - spytała gdy umilkłem nie mogąc znaleźć właściwych słów.
- Nie… - nerwowo pokręciłem głową i spojrzałem na idącą obok mnie dziewczynę, spojrzałem jej w oczy nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, nie rozumiejąc dlaczego coś nie pozwala mi dokończyć tego, co choć z takim trudem, to jednak zacząłem już mówić.
- Mówiłeś, że chciałbyś mnie… - Joanna patrzyła na mnie uśmiechając się cały czas uroczo, patrzyła bawiąc się bez wątpienia tym moim speszeniem, tym moim infantylnym zagubieniem.
- Bo chciałbym cię… - nagle całkiem się już pogubiłem.
- Maciek? - w głosie Joanna czuć było naganę. Wyczułem w nim delikatne, choć chyba jednak stanowcze upomnienie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz