Szukaj na tym blogu

niedziela, 12 czerwca 2005

strona 16

 



            Pomyślałem, że Aśka to przecież całkiem normalne, choć z pewnością piękne imię. Pomyślałem, że dziewczyna noszące takie imię też musi być kimś normalnym.
   …Joanna… - czułem rozpierającą me piersi radość.
            Pomyślałem, że ktoś obdarzony takim imieniem nie jest jakimś bóstwem wymagającym szczególnego szacunku, nie jest jakimś cudem, czymś nadprzyrodzonym do czego nie można odważyć się by podejść, by się odezwać ale kimś całkiem normalnym, kimś funkcjonującym tak jak i ja. Takim samym jak ja człowiekiem.
   …Joanna… - jej imię cały czas tysiącem ech odbijało się wewnątrz mojej głowy.
            I znów zaległa ta cholerna, ta przywalająca mnie swoim ciężarem cisza. I znów nie umiałem nic powiedzieć, znów czułem się kompletnie zagubiony, czułem się całkowicie onieśmielony. I znów byłem stłamszony wręcz jej obecnością.
- Joanna. - wyszeptałem czując, że jej wpatrzone we mnie, pełne szczęścia, duże oczy znów mnie peszą, że znów czuję się onieśmielony.
- Tak? - dziewczyna spytała cichym głosem, głosem sprawiającym mi zniewalającą, porażającą zmysły przyjemność.
            Mając wyjątkową pustkę w głowie rozpaczliwie szukałem jakichś, jakichkolwiek słów, które mógłbym teraz wypowiedzieć. Chrząknąłem i zakaszlałem nerwowo.
- Nie spotkałem cię wcześniej, chyba jesteś tu na wczasach? - wydusiłem w końcu coś z siebie - Albo może w sanatorium... jesteś?
- Hahaha... - dziewczyna roześmiała się wesoło.
- No, bo nie spotkałem... - bąknąłem speszony jej uroczo brzmiącym, niespodziewanie znów rozpalającym me zmysły śmiechem - a przecież z pewnością bym cię zauważył i...
- Przyjechałam tu na weekend do cioci, - przerwała mi, nie pozwoliła dokończyć to, co niezbyt pewnie, a też i z pewnością niezbyt mądrze próbowałem mówić - ale weekend już się kończy i niedługo trzeba będzie wracać do domu.
- Wracać? - wydukałem bez sensu.
   …będzie wracać do domu… - to stwierdzenie sprawiło mi przykrość.
- Niestety… trzeba. - grymas niechęci na krótką chwilę wykrzywił kąciki ust tej ślicznej, stojącej obok mnie dziewczyny.
- Będziesz wracać? - spytałem jakbym nie był w stanie pojąc znaczenia tych słów, jakby to było co najmniej coś dziwnego.
- No, niestety… - powtórzyła i cichutko westchnęła.
- No, ale może jeszcze zdążymy... - urwałem nie umiejąc dokończyć tego impulsywnie wypowiedzianego zdania w sensowny sposób.
- Zdążymy? - spytała zaskoczona, że tak niespodziewanie zamilkłem.
- No, może zdążymy gdzieś pójść... - przerażony pustką w mojej głowie patrzyłem na Joannę.
- Gdzieś pójść? - powtórzyła zdziwiona.
- Wiesz, bo może moglibyśmy pójść gdzieś na jakieś lody... albo może na grzane winko? - udało mi się tą myśl w miarę szybko i z sensem jednak dokończyć.
- Pójść? - powiedziała to tak, że nie wiedziałem czy czasem nie drwi sobie teraz ze mnie, czy nie drwi kpiąc ze mnie, że odważyłem się coś takiego jej zaproponować - Dzisiaj?
   …raz kozie śmierć… - pomyślałem chcąc dodać sobie w ten sposób odwagi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz