Szukaj na tym blogu

niedziela, 5 czerwca 2005

strona 9

 


            Dziewczyna poprawiła sweterek całkiem jednak ignorując te różowe, obcisłe, bardziej chyba niż on wymagające jej opieki spodnie. Widziałem to wszystko, widziałem stojącą teraz w lekkim rozkroku, wyprostowaną, z dumnie wypiętą do przodu piersią, ślicznie się prezentującą dziewczynę. Widziałem wciąż idących alejką w obie strony ludzi lecz moją uwagę skupiał, mój wzrok przyciągał zamek jej spodni.
            Uparcie przyglądałem się tym jej rozpiętym przecież przez cały czas, znów widocznym w całej swej okazałości spodniom. Wpatrywałem się w rozpięte spodnie dziewczyny, w ten koszmarnie rozsunięty zamek czując jak mocno bije mi serce, czując jak moje gardło zaczyna paraliżować nasilający się z każdą chwilą skurcz. Nie mogłem oderwać wzroku od tego właśnie miejsca i stałem, i gapiłem się tam bezwstydnie wiedząc przecież, że ekspedientka mnie obserwuje. Wiedząc, że i ona wręcz gapi się, gapi się uparcie na mnie. Boleśnie już niemal czując niemal ten jej wzrok na sobie i mając go już serdecznie dość postanowiłem, że muszę przełamać to męczące, zniewalająca mnie odrętwienie i obojętnie co miałoby się teraz stać muszę wyjść ze sklepu. Postanowiłem, ale mimo to nie miałem odwagi tego zrobić.
            Choć chciałem wyjść to wciąż stałem nieruchomo, patrzyłem i zastanawiałem się, co jest przyczyną tego, że ta intrygująca mnie tak bardzo dziewczyna tak uparcie, tak cały czas tam, akurat przed tym właśnie sklepem, oddzielona jedynie szklaną taflą wystawy stoi. Stoi na wprost mnie. Zastanawiałem się dlaczego nigdzie nie idzie, bo przecież gdyby tylko zaczęła iść, iść obojętnie dokąd, iść obojętnie w którą stronę, to ja też mógłbym już wyjść z tego sklepiku i tak, jak robiłem to przed chwilą pójść za nią. Mogłem pójść za nią, albo mając już tego dość mogłem pójść może w całkiem przeciwną stronę.
   …po cholerę ja za nią lazłem?... - pomyślałem czując nagle rozdrażnienie.
            Ciągnąłem się za nią a potem wlazłem tu, do tego właśnie sklepiku jak głupi i teraz nie mam co ze sobą zrobić. I jeszcze ta ekspedientka, która gapi się tak, jakby dokładnie wiedziała co się ze mną dzieje, jakby wiedziała po co tu wszedłem.
            …i to idiotyczne, ośmieszające mnie podniecenie… - zafrasowany spojrzałem na swoje spodnie - …co się ze mną dzieje, że taki jestem teraz rozpalony?...
            Stojąca przed wejściem do sklepu dziewczyna znów spojrzała w moją stronę. Spojrzała na mnie jakby zaniepokojona, może zniecierpliwiona już, że wciąż jeszcze ten bezmyślnie stoję przy regale.
  …ona chyba coś ode mnie chce... chce mi narobić wstydu… - rozejrzałem się nagle wystraszony, rozejrzałem się rozpaczliwie wokół siebie szukając jakiegoś ratunku, pomocy tej patrzącej na mnie ekspedientki - …żeby tu chociaż było inne …żeby było tu jakieś drugie wyjście, z przeciwnej strony …to tamtędy bym wyszedł…
            Innego jednak wyjścia poza tym, którym tu wszedłem, poza tym, którym przed chwilą wyszła dziewczyna nie było. Poczułem się jak w pułapce. Z trudem przełknąłem ślinę niespodziewanie nagromadzoną w wyschniętych jeszcze chwilę temu na wiór ustach. Spojrzałem pytającym wzrokiem na patrzącą cały czas na mnie sprzedawczynię. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Całkiem niespodziewanie, ta zdawałoby się niemiła i oziębła kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, zachęcająco. Uśmiechnęła się i niemal niezauważalnie skinęła głową jakby chciała dodać mi otuchy, pewności siebie, jakby chciała mi powiedzieć, żebym się nie bał, jakby chciała powiedzieć, że mam do niej wyjść, bo przecież ta stojąca na wprost drzwi dziewczyna mnie nie zje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz