Dziewczyna
poprawiła sweterek całkiem jednak ignorując te różowe, obcisłe, bardziej chyba
niż on wymagające jej opieki spodnie. Widziałem to wszystko, widziałem stojącą
teraz w lekkim rozkroku, wyprostowaną, z dumnie wypiętą do przodu piersią,
ślicznie się prezentującą dziewczynę. Widziałem wciąż idących alejką w obie
strony ludzi lecz moją uwagę skupiał, mój wzrok przyciągał zamek jej spodni.
Uparcie
przyglądałem się tym jej rozpiętym przecież przez cały czas, znów widocznym w
całej swej okazałości spodniom. Wpatrywałem się w rozpięte spodnie dziewczyny,
w ten koszmarnie rozsunięty zamek czując jak mocno bije mi serce, czując jak
moje gardło zaczyna paraliżować nasilający się z każdą chwilą skurcz. Nie
mogłem oderwać wzroku od tego właśnie miejsca i stałem, i gapiłem się tam bezwstydnie
wiedząc przecież, że ekspedientka mnie obserwuje. Wiedząc, że i ona wręcz gapi
się, gapi się uparcie na mnie. Boleśnie już niemal czując niemal ten jej wzrok
na sobie i mając go już serdecznie dość postanowiłem, że muszę przełamać to
męczące, zniewalająca mnie odrętwienie i obojętnie co miałoby się teraz stać
muszę wyjść ze sklepu. Postanowiłem, ale mimo to nie miałem odwagi tego zrobić.
Choć
chciałem wyjść to wciąż stałem nieruchomo, patrzyłem i zastanawiałem się, co
jest przyczyną tego, że ta intrygująca mnie tak bardzo dziewczyna tak uparcie,
tak cały czas tam, akurat przed tym właśnie sklepem, oddzielona jedynie szklaną
taflą wystawy stoi. Stoi na wprost mnie. Zastanawiałem się dlaczego nigdzie nie
idzie, bo przecież gdyby tylko zaczęła iść, iść obojętnie dokąd, iść obojętnie
w którą stronę, to ja też mógłbym już wyjść z tego sklepiku i tak, jak robiłem
to przed chwilą pójść za nią. Mogłem pójść za nią, albo mając już tego dość mogłem
pójść może w całkiem przeciwną stronę.
…po cholerę ja za nią lazłem?... - pomyślałem czując nagle
rozdrażnienie.
Ciągnąłem
się za nią a potem wlazłem tu, do tego właśnie sklepiku jak głupi i teraz nie
mam co ze sobą zrobić. I jeszcze ta ekspedientka, która gapi się tak, jakby
dokładnie wiedziała co się ze mną dzieje, jakby wiedziała po co tu wszedłem.
…i to idiotyczne, ośmieszające mnie
podniecenie… - zafrasowany spojrzałem na swoje spodnie - …co się ze mną dzieje, że taki jestem teraz
rozpalony?...
Stojąca
przed wejściem do sklepu dziewczyna znów spojrzała w moją stronę. Spojrzała na
mnie jakby zaniepokojona, może zniecierpliwiona już, że wciąż jeszcze ten
bezmyślnie stoję przy regale.
…ona
chyba coś ode mnie chce... chce mi narobić wstydu… - rozejrzałem się nagle
wystraszony, rozejrzałem się rozpaczliwie wokół siebie szukając jakiegoś
ratunku, pomocy tej patrzącej na mnie ekspedientki - …żeby tu chociaż było inne …żeby było tu jakieś drugie wyjście, z
przeciwnej strony …to tamtędy bym wyszedł…
Innego
jednak wyjścia poza tym, którym tu wszedłem, poza tym, którym przed chwilą
wyszła dziewczyna nie było. Poczułem się jak w pułapce. Z trudem przełknąłem
ślinę niespodziewanie nagromadzoną w wyschniętych jeszcze chwilę temu na wiór
ustach. Spojrzałem pytającym wzrokiem na patrzącą cały czas na mnie
sprzedawczynię. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Całkiem niespodziewanie, ta
zdawałoby się niemiła i oziębła kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło,
zachęcająco. Uśmiechnęła się i niemal niezauważalnie skinęła głową jakby
chciała dodać mi otuchy, pewności siebie, jakby chciała mi powiedzieć, żebym
się nie bał, jakby chciała powiedzieć, że mam do niej wyjść, bo przecież ta
stojąca na wprost drzwi dziewczyna mnie nie zje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz