Nie
chciałem tam, na rozpięty zamek spodni Joanny patrzeć czując jak od tego widoku
robi mi się słabo, jak coś zaciska mi się na gardle, jak zaczyna mnie w żołądku
mulić ale przecież widziałem te jej obcisłe, te kuszące wzrok urzekającym,
bladoróżowym kolorem spodnie. Spodnie z tak modnego ostatnio sztruksu.
…wszyscy
to widzą …muszą to przecież widzieć… - zawstydzony nie miałem już teraz odwagi
patrzeć na idących z naprzeciwka ludzi - …i
widzą mnie z nią…
Widzą
rozpięte spodnie Joanny, widzą jej białe majtki i widzą, że to dziewczyna,
która jest ze mną, która idzie obok mnie. Widzą i myślą, że to moja dziewczyna!
…jak
ja mogłem o tym zapomnieć?... - zgłupiałem nie wiedząc co powinienem teraz
zrobić - …jak mogłem zapomnieć o jej
rozpiętych spodniach?...
Szedłem
tak dłuższą chwilę w milczeniu. Szedłem nieco, o krok, może o pół kroku za
Joanną. Szedłem czując znów to idiotyczne, akurat teraz trzymające mnie podniecenie
nagle, z trudem nadążając za wolno przecież idącą dziewczyną. Szedłem czując,
że palę się ze wstydu.
…idę jak ten kretyn… - byłem pewien, że wszyscy patrzą teraz na
mnie, że się ze mnie śmieją - …i wyglądam
jak kretyn…
Szedłem
starając się coś sensownego wymyślić ale niestety miałem znów tylko
tą przerażającą, nękającą mnie dzisiaj tak uparcie, kompletną pustkę w
głowie.
…a
może udawać, że nie widzę tego zamka?... - pomyślałem - …może mam udawać, że nic nie wiem?...
Nieśmiało
spojrzałem na mijających nas ludzi. Nie ulegało wątpliwości, że jak na złość
chyba wszyscy to widzą. Wszyscy patrzą i widzą rozpięte spodnie Joanny a ona
jakoś tych patrzących na nią oczu nie dostrzega. Jakoś niczego się nawet nie
domyśla.
…a
jak będzie szedł ktoś znajomy?... - ta myśl przeraziła mnie - …jak będzie szedł ktoś, kto mnie zna?...
- Asia… - w końcu cicho, czując się całkiem już zagubiony szepnąłem ale od
razu urwałem bezradnie.
…co
ja robię?... po co chcę coś mówić?... - spanikowany i całkiem już zagubiony
pomyślałem uparcie patrząc palony wstydem na płytki deptaka, którym szliśmy - …a może najlepiej nic nie robić? …nic nie
mówić? ...może najlepiej, po prostu milczeć?...
Dudniło
mi w głowie. Gwałtownie pulsowały skronie. Łomotało nagle pracujące z wyjątkowym
mozołem serce. Szedłem wpatrując się w chodnikowe płytki i bezmyślnie, siłą się
do tego zmuszając liczyłem je.
…jeden
…dwa …trzy …może jednak udawać, że po prostu tego nie zauważyłem? ...cztery
…pięć …że nie widzę… - wciąż nie
mogłem się zdecydować, wciąż nie wiedziałem, co mam zrobić -
…sześć …siedem ...może lepiej będzie udawać, że o niczym nie wiem?
...osiem …dziewięć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz