- No... -
czułem się jak idiota - Nawet i teraz możemy pójść... no chyba, że nie umawiasz
się z obcymi…
- Nie umawiam się. - potwierdziła - Z nikim się nie umawiam. Nie tylko z
obcymi.
- Szkoda. - westchnąłem nie potrafiąc ukryć żalu.
…bez sensu… - czułem, że się tą spontaniczną propozycją wygłupiłem.
- Ale zawsze można zrobić jakiś wyjątek. - dziewczyna z zagadkowym uśmiechem na
ustach dopowiedziała po chwili. Po nieco zbyt długiej chwili.
Gdy
skończyła mówić rozchyliła nieco szerzej swoje białe ząbki połyskujące pomiędzy
kuszącymi mój wzrok wargami i wysunęła nieznacznie koniuszek języka.
- Wyjątek? - spytałem nagle nabierając nadziei, że jeszcze nic nie jest
stracone.
- Wyjątek. - powtórzyła uparcie cały czas wpatrując się w moje oczy.
- Czyli… rozumiem, że znajdziesz trochę czasu - serce zakołatało mi mocniej, nie
wierzyłem w swoje szczęście - i umówisz się jednak ze mną?
…o matko!… - miałem ochotę zapaść się pod ziemię - …co ja bredzę?!…
- Noo... może... - zawahała się - Może nie umówię się, bo to chyba nie jest
właściwe określenie …ale może …może chętnie jeszcze gdzieś pójdę, bo wyjeżdżam
dopiero w nocy.
…chętnie!… - serce mocno mi załomotało.
Ucieszyłem
się bo zrozumiałem, że dziewczyna powiedziała to całkiem już teraz poważnie.
- No to chodźmy. - niespodziewanie ruszyła i zaczęła iść niezbyt spiesznym
krokiem.
Jakby
to było coś całkiem normalnego ruszyłem i ja. Ruszyłem, choć dopiero po chwili.
Zrównałem się z Joanną i razem poszliśmy alejką w stronę morza.
…he!… - uśmiechnąłem się radośnie - …co za niewiarygodna historia!…
- To może… - z przejęciem powiedziałem idąc tuż obok niej - to zaproponuję
ci kawiarenkę w latarni morskiej.
…ci?… - nogi ugięły się pode mną - …ale to głupio zabrzmiało…
- W latarni? - dziewczyna spytała i spojrzała na mnie.
- No. - odpowiedziałem jej mimo wszystko zadowolony z siebie.
Byłem
zadowolony, czułem się szczęśliwy jak jakiś nieopierzony małolat, jak dzieciuch
jeszcze, że to właśnie ja z nią, z tą piękną, spotkaną tak niespodziewanie
blondynką teraz idę, że to ja idę tuż obok niej, i że wszyscy to z pewnością
widzą, że może mi nawet zazdroszczą. Byłem pewien, że na pewno widziała to też
i ta sprzedawczyni ze sklepiku z pamiątkami.
- Naprawdę? …jest tam kawiarenka? - Joanna odezwała się może nie do końca
pewna, że właśnie tam chce ze mną pójść - Wiesz, że nigdy nie byłam w latarni.
Jakoś…
- Na pewno ci się tam spodoba, to niedaleko stąd... - zapewniłem ją
zdecydowanie zbyt impulsywnie - Tam jest bardzo fajnie.
- Jesteś tego pewny? - dziewczyna zatrzymała się niespodziewanie.
…no, nie… - poczułem ucisk. Coś jakby niewidzialna obroża coraz
mocniej zaciskała się na moim gardle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz