- …że
bym chciał? - czułem, że ze wstydu za chwilę zemdleje.
…co
je wygaduję? …o czym ja bredzę? …że chciałbym ją?… - pogubiłem się, nie
pamiętałem, co chwilę wcześniej mówiłem. Jednocześnie coraz bardziej irytowało
mnie to, że nie potrafię poradzić sobie z emocjami. Irytowało mnie, że choć tak
bardzo jestem teraz speszony, to przecież jestem też i mocno podniecony, wręcz
nieziemsko podniecony. Czułem, że może ta nagła, ta niespodziewana burza
zmysłów jest przyczyną tego zagubienia, że to te, palące mnie żądze peszą mnie,
że to może przez to kretyńskie podniecenie zachowuję się w całkiem
niezrozumiały, nigdy wcześniej nie kompromitujący mnie tak sposób - …nie wiem co się ze mną dzieje …nie wiem
dlaczego nie potrafię się zachować …to co teraz robię, to jest przecież
kompletna porażka!…
- Powiedziałeś przed chwilą, ‘bo tak bardzo bym cię chciał’. - ta
zniewalająca me zmysły dziewczyna uparcie wpatrywała się we mnie.
…tak bardzo bym cię chciał?… - nie wierzyłem, że coś takiego jej
powiedziałem - …odbiło mi?…
- No. - bąknąłem bezmyślnie. Płonąc ze wstydu opuściłem oczy i z uwagą
wpatrywałem się w deptak, którym szliśmy jakby to tam, pomiędzy chodnikowymi
płytkami znajdowała się odpowiedź na pytanie Joanny.
…nigdy wcześniej nikomu …żadnej dziewczynie …po pół godzinie znajomości
czegoś takiego nie powiedziałem!… - miałem ochotę zapaść się ze wstydu pod
ziemię - …rozum całkiem mi już odjęło?…
- A co byś chciał? - spytała nic zapewne już nie rozumiejąc z mojej
nieporadnej odzywki. Nie potrafiąc nic zrozumieć z tego, co tak chaotycznie
próbowałem mówić. Spytała z pewnością bawiąc się teraz moim zagubieniem.
…kpi sobie… - czułem zaciskającą się na moim gardle obręcz - …drwi ze mnie… sam to sprowokowałem… sam
sobie jestem tego winien…
- Daj spokój… - czułem się całkiem bezradny.
- A czemu? - Joanna uparcie nie dawała mi spokoju - Powiedz mi, co tak bardzo
chciałeś.
…co ja chciałem?… - miałem kompletną pustkę w głowie. Jej piękne,
błękitne oczy odbierały mi nawet już i te marne resztki rozumu, które jeszcze
mi zostały - …co ja mogłem od niej
chcieć?…
- Pięknie wyglądasz... -
resztką sił, uparcie patrząc pod swoje nogi cicho, z wielkim trudem wychrypiałem.
Powiedziałem
to tak cicho, że zaraz, gdy tylko skończyłem mówić pomyślałem, że Joanna mnie
nie usłyszała.
…i całe szczęście, że mnie usłyszała… - poczułem nieznaczną ulgę.
Nieco
mi ulżyło, choć wiedziałem, że powiedziałem to głupio się przy tym uśmiechając.
Wciąż głupio się uśmiechałem, bo wciąż nie miałem pojęcia jak mam jej
delikatnie powiedzieć to, co przecież chciałem powiedzieć, to co tak
nieporadnie i nieskładnie, nawet nie dukałem. Pojęcia nie miałem jak mam
powiedzieć, żeby nie zrazić dziewczyny do siebie, żeby nie zepsuć jej humoru,
żeby samemu przy tym nie wyjść na idiotę, że ma rozpięty zamek.
…może
po prostu powiem to …powiem, jakby to nie było nic dziwnego ...jakby nie miało
to dla mnie żadnego znaczenie… -
starałem wziąć się w garść - …powiem, nie
robiąc z tego aż takiego problemu …i w końcu będę miał to za sobą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz