Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 27 czerwca 2005

strona 30

 



- …że bym chciał? - czułem, że ze wstydu za chwilę zemdleje.
   …co je wygaduję? …o czym ja bredzę? …że chciałbym ją?… - pogubiłem się, nie pamiętałem, co chwilę wcześniej mówiłem. Jednocześnie coraz bardziej irytowało mnie to, że nie potrafię poradzić sobie z emocjami. Irytowało mnie, że choć tak bardzo jestem teraz speszony, to przecież jestem też i mocno podniecony, wręcz nieziemsko podniecony. Czułem, że może ta nagła, ta niespodziewana burza zmysłów jest przyczyną tego zagubienia, że to te, palące mnie żądze peszą mnie, że to może przez to kretyńskie podniecenie zachowuję się w całkiem niezrozumiały, nigdy wcześniej nie kompromitujący mnie tak sposób - …nie wiem co się ze mną dzieje …nie wiem dlaczego nie potrafię się zachować …to co teraz robię, to jest przecież kompletna porażka!…
- Powiedziałeś przed chwilą, ‘bo tak bardzo bym cię chciał’. - ta zniewalająca me zmysły dziewczyna uparcie wpatrywała się we mnie.
   …tak bardzo bym cię chciał?… - nie wierzyłem, że coś takiego jej powiedziałem - …odbiło mi?…
- No. - bąknąłem bezmyślnie. Płonąc ze wstydu opuściłem oczy i z uwagą wpatrywałem się w deptak, którym szliśmy jakby to tam, pomiędzy chodnikowymi płytkami znajdowała się odpowiedź na pytanie Joanny.
   …nigdy wcześniej nikomu …żadnej dziewczynie …po pół godzinie znajomości czegoś takiego nie powiedziałem!… - miałem ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię - …rozum całkiem mi już odjęło?…
- A co byś chciał? - spytała nic zapewne już nie rozumiejąc z mojej nieporadnej odzywki. Nie potrafiąc nic zrozumieć z tego, co tak chaotycznie próbowałem mówić. Spytała z pewnością bawiąc się teraz moim zagubieniem.
   …kpi sobie… - czułem zaciskającą się na moim gardle obręcz - …drwi ze mnie… sam to sprowokowałem… sam sobie jestem tego winien…
- Daj spokój… - czułem się całkiem bezradny.
- A czemu? - Joanna uparcie nie dawała mi spokoju - Powiedz mi, co tak bardzo chciałeś.
   …co ja chciałem?… - miałem kompletną pustkę w głowie. Jej piękne, błękitne oczy odbierały mi nawet już i te marne resztki rozumu, które jeszcze mi zostały - …co ja mogłem od niej chcieć?…

- Pięknie wyglądasz... - resztką sił, uparcie patrząc pod swoje nogi cicho, z wielkim trudem wychrypiałem.
            Powiedziałem to tak cicho, że zaraz, gdy tylko skończyłem mówić pomyślałem, że Joanna mnie nie usłyszała.
   …i całe szczęście, że mnie usłyszała… - poczułem nieznaczną ulgę.
            Nieco mi ulżyło, choć wiedziałem, że powiedziałem to głupio się przy tym uśmiechając. Wciąż głupio się uśmiechałem, bo wciąż nie miałem pojęcia jak mam jej delikatnie powiedzieć to, co przecież chciałem powiedzieć, to co tak nieporadnie i nieskładnie, nawet nie dukałem. Pojęcia nie miałem jak mam powiedzieć, żeby nie zrazić dziewczyny do siebie, żeby nie zepsuć jej humoru, żeby samemu przy tym nie wyjść na idiotę, że ma rozpięty zamek.
   …może po prostu powiem to …powiem, jakby to nie było nic dziwnego ...jakby nie miało to dla mnie żadnego znaczenie…  - starałem wziąć się w garść - …powiem, nie robiąc z tego aż takiego problemu …i w końcu będę miał to za sobą…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz