Szukaj na tym blogu

wtorek, 21 czerwca 2005

strona 24

 



            Wpatrywałem się w nich obojętnym, nieco niechętnym im wzrokiem. Po kilku, może kilkunastu krokach, które przeszedłem u boku tej atrakcyjnej dziewczyny spostrzegłem zbliżającą się do nas parę obcych mi ludzi. Szli trzymając się za ręce.
   …a ja nie trzymam Joanny za rękę… - wpatrzyłem się w ich splecione ze sobą dłonie.
            Idąca na wprost nas para była, podobnie jak i my, jak ja i Joanna nieco inaczej niż cała reszta, wyjątkowo wiosennie, nieco może zbyt lekko jak na początek kwietnia ubrani. Patrzyłem na nich zupełnie obojętnie.
   …i kto tu sunie jak czołg?… - uśmiechnąłem się drwiąco. Uśmiechnąłem się, bo oni szli prosto na nas, szli jakby nas tu nie było - …zaraz na nas wlezą …zaraz nas stratują!…
            Nagle moją uwagę zwróciło to, że idąca z naprzeciwka dziewczyna przygląda się Asi z dziwnym, zaskakująco nienaturalnym, siłą wręcz rzucającym się w oczy uśmiechem na twarzy.
   …i co się tak gapi?… - butnie patrzyłem prosto w jej oczy - …bo spotkała kogoś ładniejszego od niej? …bo nie ma zamiaru zejść nam z drogi?…
           
Uśmiechnąłem się do niej przesadnie życzliwie. Uśmiechnąłem się cały czas widząc ten jej zaskakująco nienaturalny, nieco może i głupkowaty uśmiech. Uśmiechnąłem się będąc przecież taki szczęśliwy, będąc dumny, że idę teraz z Joanną, że idę tu, nadmorskim bulwarem, że widzi to ona i pewnie dlatego z zazdrością się uśmiecha. Uśmiechałem się dumny i szczęśliwy, że wszyscy widzą mnie idącego z Joanną.
            Joanna odsunęła się. Zrobiła miejsce, by oni mogli przejść pomiędzy nami. Odsunęła się unikając w ten sposób zderzenia się z nimi.
   …co za bezczelność… - i ja też, choć wyjątkowo niechętnie zszedłem im z drogi - …co za tupet!…
            Mijając nas, a w zasadzie to będąc jeszcze o kilkanaście kroków przed nami ta obca mi, ta tak natrętnie patrząca na nas dziewczyna szeroko otworzyła usta i w komiczny sposób wybałuszyła oczy robiąc przy tym dziwną, nienaturalną minę. Zrobiła minę mającą niewątpliwie wyrazić jej niespodziewane zdumienie. Zaskoczony tym co się teraz działo zacząłem się jej z jeszcze większą uwagą przyglądać.
   …to jakaś znajoma Aśki?… - pomyślałem nieco życzliwiej uśmiechając się teraz do niej - …znają się? …zaraz się zatrzymają i zaczną rozmawiać?…
            Ta patrząca na nas, patrząca może jednak głównie na Asię wbitym w nią przesadnie nienaturalnie wyrazistym wzrokiem dziewczyna zaintrygowała mnie. Skupiała nagle na sobie całą moją uwagę. Coraz bardziej intrygowała mnie i mimiką twarzy i tym, że uśmiechała się w tak nienaturalny sposób.
- Woooow! - będąc już blisko nas, mijając już nas i jednak nie zatrzymując się, nie witając się z Joanną jak z kimś znajomym powiedziała błazeńsko rozbawionym głosem.
   …nie znają się… - trochę mnie to zaskoczyło - …to po co ta cała maskarada?…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz