Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 kwietnia 2024

strona 4038

 



- Jak chcesz, - widząc, że Edek cały czas natrętnie wpatruje się w Asi piersi zrobiłem ręką taki ruch, jakbym chciał mu ją zasłonić - to w zasadzie… to możemy tu jeszcze zostać.
- A chcę. - Joanna skinęła zamaszyście głową i jednocześnie czknęła - Yyyk!…
- Weź na język i połknij łyżeczkę cukru. - poradziła jej Wioleta szybko wsuwając swoją łyżeczkę od herbaty do cukiernicy.
- Hahaha!… - hałaśliwy śmiech Joanny raził swoją prostotą - łyżeczkę cukru? …hahaha!…
- Mogę prosić do tańca? - tak niespodziewanie usłyszałem za sobą ten głos, że wystraszony nim drgnąłem.
            Drgnąłem nerwowo poruszając wciąż trzymaną na wysokości Asi piersi ręką. Poruszyłem nią zbyt gwałtownie, pech chciał, że akurat w momencie, gdy Wiosna zdecydowała się odstawić na stół szklaneczkę ze sporą jeszcze ilością soku. Pech chciał, że z potrąconej przeze mnie szklaneczki, prawie cała jej zawartość wylała się na Asi bluzeczkę i na jej piersi.
- Odbiło ci? - Joanna z pewnością wystraszona, z pewnością też i speszona dopiero co wybrzmiałym głosem kogoś obcego postawiła lewą dłoń na swoich udach, tuż powyżej torebki - …no i co mi kur… kurczę zrobiłeś!?…
- Przepraszam… - bąknąłem przerażony swoją niezdarnością.
- Przepraszam? - Joanna popatrzyła na mnie pełnymi łez oczyma - …w dupę se te swoje ‘przepraszam’ teraz wsadź!
- Mogę prosić? - stojący wciąż za mną mężczyzna, stojący tak, że go nie widziałem ponowił swoje pytanie. Wypowiedział je teraz nieco głośniej obawiając się może, że Joanna nie usłyszała jego wcześniejszego pytania.



sobota, 27 kwietnia 2024

strona 4037




            Joanna zdając się ignorować naszą obecność sięgnęła po swoją, stojącą na brzegu stołu torebkę. Schwyciła ją i szybko postawiła na foteliku. Postawiła ją pomiędzy, właśnie po to znów szeroko rozchylonymi udami. Zaczęła szukać czegoś we wnętrzu torebki zupełnie nie zważając na to, że obie jej piersi wysunęły się teraz spod bluzeczki, że siedzi teraz niemal całkiem już obnażona.
- Asia… - jęknąłem. Bałem się powiedzieć jej, żeby poprawiła bluzeczkę. Bałem się, że niepotrzebnie ją tylko tą uwagą zdenerwuję, że niepotrzebnie podrażni to tego jej cholernego tętniaka.
- Aśka… - Wioleta wysyczała poprzez mocno zaciśnięte zęby. Niewątpliwie u ją zaniepokoiło, może i nawet podrażniło to, co i mnie.
- Hahaha!… - Joanna odpowiedziała jej głośnym, rażąco hałaśliwym śmiechem.
- Aśka, nie świruj. - Wioleta była jednak bezlitosna - Nie rób teraz zgryw, Maciej przecież patrzy.
   …jakby Edek nie patrzył… - z niechęcią spojrzałem na Edka - …ten, to cały przecież czas gapi się na Aśkę …gapi się do bólu …bo tak mu się to podoba!?…
            Chciałem zwrócić mu uwagę, choćby coś uszczypliwego powiedzieć ale jego mina była tak obojętna, że zaniechałem tego. Pomyślałem, że nie ma to najmniejszego sensu i troskliwym wzrokiem wpatrzyłem się w Joannę, która właśnie wyciągnęła ze swej torebki prostokątny blister z lekarstwami.
   …niewiele ich tam już zostało… - zaniepokoiło mnie, bo było tam już tylko kilka tabletek.
            Joanna wyłuskała dwie tabletki i nic sobie nie robiąc z tego, że Wioleta i Edek cały czas uważnie ją obserwują, nie poprawiając rozsuniętej bluzeczki, ani nie układając nóg w bardziej przyzwoity sposób połknęła je. Nieco uniosłem się ze swojego fotelika i schwyciłem butelkę z sokiem, który szybko wlałem do szklaneczki Joanny. Nie mówiąc nic, w milczeniu podałem Wiośnie szklaneczkę chcąc by popiła właśnie co połknięte tabletki.
- Tak tu przyjemnie… - Wiosna powtórzyła pełnym żalu głosem jednocześnie popijając tabletki sokiem - a ty chcesz już iść? …yyyk!…
   …a jak nie iść… - nie miałem pojęcia jak to powiedzieć Asi - …jak ta czkawka zaraz ją zamęczy!? …jak chyba wszyscy tu ją słyszą?…



wtorek, 23 kwietnia 2024

strona 4036




- I to są skutki… - Wioleta z dezaprobatą pokiwała głową.
- Zgubne skutki picia wódki. - Edek niemal natychmiast w żartobliwy sposób poparł Wioletę.
- Hahaha… - Aśka znów, w zbyt już rażący sposób się roześmiała. Śmiała się głośno, niemile hałaśliwie, aż nagle ten jej głupawy śmiech się urwał. Urwał się ustępując miejsca stanowczo zbyt głośnemu czknięciu - Yyyk!…
- Bo mieliście jej nie polewać! - Wioleta, choć mówiła w liczbie mnogiej, to patrzyła teraz oskarżycielskim wzrokiem na mnie - To są skutki! Jej nie wolno zbyt dużo pić.
   …zgubne skutki picia wódki… - naiwnie uśmiechnąłem się do Wiolety.
- …no, ale… - bąknąłem nie mając pojęcia co tak naprawdę mam jej odpowiedzieć.
   …po cholerę polewałem? …po cholerę się z tym wyrwałem?… - byłem zły na siebie - …to wszystko, to moja wina!…
- To nie od picia… - Joanna cichutko jęknęła.
- Nie? - Wioleta spytała drwiącym głosem - …a od czego?
- Teraz mnie coś tak nagle, gdzieś tam w środku głowy zakłuło. - Asia patrząc na swoją siostrę wyznała skruszonym głosem.
   …tętniak!… - byłem już tego całkowicie pewien - …nie dopilnowałem jej! …jak stanie się zaraz to, co się przed wyjazdem stało u mnie w domu, to… to się chyba powieszę!…
- Chcesz już iść do domu? - miałem nadzieję, że Joanna zdecyduje się już wracać.
- Już? - Wiosna posmutniała. Jej oczy zaszkliły się nagle wezbranymi w nich łzami - Tak tu przyjemnie, Maciu…
- W zasadzie… - Edek pytającym wzrokiem spojrzał na Wioletę - tak już późno się zrobiło, towarzycho ululane, to co? …może można by było zadzwonić po Piotrka, żeby już po nas przyjechał?



niedziela, 21 kwietnia 2024

strona 4035




            Zdziwiony, a też mocno już zaniepokojony spojrzałem na Wiosnę. Dziewczyna wciąż jeszcze trzymała szklankę z nie do końca wypitym sokiem.
- O matko, jak mnie głowa boli… - Joanna widząc mój, skierowany na nią wzrok poskarżyła się niemal szeptem i nieco się pochyliła może celowo chcąc mi pokazać swoją pierś wyraźnie teraz widoczną w dekolcie tej mocno, zbyt niewątpliwie mocno wyciętej bluzeczki.
   …co ona robi?… - pytającym wzrokiem wpatrzyłem się w Aśki przekrwione od alkoholu oczy - …to tętniak …to on teraz nią kieruje …to on sprawia, że Aśka tak się zachowuje!…
            Aśka dobrze przecież wiedziała, co się dzieje wtedy, gdy się pochyla. Przecież sama mi to pokazywała jeszcze we Wrocławiu i niewątpliwie robiła to teraz z pełną premedytacją. Czy to tak do końca jednak była jej nieprzymuszona wola, czy może miał na to wpływ tętniak, tego nie wiedziałem. Nie mogłem tego wiedzieć. Aśka schyliła się niezmiennie na mnie patrząc i uśmiechnęła się zadowolona, wręcz dumna z siebie.
- Yyyk… - i znów, po raz drugi całkiem niespodziewanie głośno jej się czknęło.
   …dostała czkawki… - zaniepokoiłem się już na dobre - …podobnie jak kiedyś, jak u Drzazgi …wtedy, gdy wypiła zbyt dużo szampana…
            Nagle przypomniało mi się teraz wszystko to, co wtedy się wydarzyło.
- I po co tyle pijesz? - spytałem cały czas uważnie obserwując Joannę.
- Zabronisz mi? - jej głos zabrzmiał prowokująco.
- Nie. - szybko zaprzeczyłem - Nie mam takiego zamiaru.
- Hahaha… - Joanna głośno, przesadnie głośno się roześmiała.
- Może jednak już nie pij. - Wioleta z politowaniem pokiwała głową.
   …jeszcze i ona musi się wtrącać… - skrzywiłem się z niesmakiem - …tylko niepotrzebnie wkurza Asię…
- To może ja jednak poleję wszystkim. - sięgnąłem po niemal całkiem pełną butelkę, tą z której Edek chwilę wcześniej wlał wódkę do Aśki kieliszka i zająłem się rozlewaniem alkoholu. Cały czas czułem na sobie uważny wzrok Wiolety.
            Popitkę też musiałem polać, bo Edek niezmiennie siedział nieruchomo niczym posąg. Wiedziałem, że jest urażony tym, że ośmieliłem się zlekceważyć jego ‘monopol’ na polewanie.
- Wypijemy? - udając, że nie dostrzegam wzroku Wiolety i miny Edka spytałem gdy wszystko było już przygotowane.
            Wioleta i Edek z ociąganiem sięgnęli po kieliszki. Jedynie Joanna zrobiła to ze zbytnim chyba jednak entuzjazmem. Wypiliśmy, zapiliśmy a wszystko to działo się w milczeniu. Jakby ktoś niewidzialnym potencjometrem wyciszył dźwięk.
   …coś z tą wódką trzeba zrobić… - nieśmiało spojrzałem na Wioletę - …bo jak Aśce… jak coś z tym jej tętniakiem się stanie… to nie wybaczę sobie tego nigdy!…
- Yyyk… - czknięcie Aśki w tej niespodziewanej ciszy zadudniło mi w uszach niczym strzał z korkowca.



sobota, 20 kwietnia 2024

strona 4034




- Zakochałeś się w niej? - drwiąco się uśmiechnąłem - że wzroku oderwać nie potrafisz?
- Nie potrafię. - przyznał mi rację - Jak coś mi się podoba, patrzę do bólu.
- Hahaha… - śmiech Wiolety zdawał się być nieco nerwowy.
- Jak tak… - Joanna niespodziewanie wstała. Zrobiła to tak gwałtownie, że potrącony przez nią stolik drgnął.
   …porozwala wszystko… - zaniepokojonym wzrokiem popatrzyłem na stół na którym jednak nic szczególnego się nie zadziało.
- Mam se sama nalać? - wzburzony głos Wiosny dał mi do zrozumienia, że żarty właśnie się skończyły, że za chwilę Aśka pokaże wszystkim na co ją jeszcze stać.
   …o, nie!… - aż mną zatrzęsło - …na to nie mogę pozwolić!…
- To może ja jednak poleję wszystkim. - sięgnąłem po niemal całkiem pełną butelkę, tą z której Edek chwilę wcześniej wlał wódkę do Aśki kieliszka i zająłem się rozlewaniem alkoholu. Cały czas czułem na sobie uważny wzrok Wiolety.
            Popitkę też musiałem polać, bo Edek niezmiennie siedział nieruchomo niczym posąg. Wiedziałem, że jest urażony tym, że ośmieliłem się zlekceważyć jego ‘monopol’ na polewanie.
- Wypijemy? - udając, że nie dostrzegam wzroku Wiolety i miny Edka spytałem gdy wszystko było już przygotowane.
            Wioleta i Edek z ociąganiem sięgnęli po kieliszki. Jedynie Joanna zrobiła to ze zbytnim chyba jednak entuzjazmem. Wypiliśmy, zapiliśmy a wszystko działo się w milczeniu. Jakby ktoś niewidzialnym potencjometrem wyciszył dźwięk.
   …coś z tą wódką trzeba zrobić… - nieśmiało spojrzałem na Wioletę - …jak Aśce… jak coś z tym jej tętniakiem się stanie… to nie wybaczę sobie tego nigdy!…
- Yyyk… - czknięcie Aśki w tej niespodziewanej ciszy zadudniło mi w uszach niczym strzał z korkowca.



czwartek, 18 kwietnia 2024

strona 4033

 



            Wioleta uparcie patrzyła teraz na krawędź stołu udając, że nie widzi mojego wzroku. Sprawiała wrażenie, że nie widzi tego, co tu się teraz dzieje, że nie słyszała tego, co mówiła Joanna.
- Asia? - Wiosna fuknęła nerwowo - Umawialiśmy się chyba Maciu? …co?
            Zawiesiła głos sprawiając, że przestraszyłem się. Bałem się, że powietrze pomiędzy nami lada moment zacznie iskrzyć.
   …umawialiśmy się?… - nie miałem pojęcia co Joanna ma na myśli - …ale, że co?…
- Obojętnie co by się nie działo ty miałeś nic mi nie mówić. - powiedziała to tak, jakby dobrze wiedziała co ja teraz myślę - A co ty robisz?
- Obiecałem… - nie miałem pojęcia jak mam na to zareagować - I co?
- Jajco! - warknęła niemile brzmiącym głosem.
- Głowa mała… - Edek z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Zaczynają zaraz grać. - nagle przyszło mi to do głowy - Chodź Asiu, pójdziemy zatańczyć.
- Nalej mi wódki! - tym razem Joanna patrzyła na mnie. Jej głos stał się apodyktyczny.
- Wódką to tu rządzi Edek. - pomyślałem, że może w ten sposób wymigam się od żądania Aśki.
- A ty, co? - drwiąco pokiwała głową - …aż taka cipa jesteś?
- Cipa? - zabolało mnie to i odpowiedziałem jej urażonym głosem - Nie mam zamiaru wcinać się Edkowi.
- …ale Edek monopolu na wódkę to tu nie ma. - Edek szybko odpowiedział nie wybawiając mnie od tego problemu.
            Spojrzałem na Edka, spojrzałem na jego twarz, z której jednak nie potrafiłem nic wyczytać. Edek uparcie wpatrywał się w oczy Joanny zdając się mnie nie dostrzegać.
   …co się dzieje?… - zaniepokoiło mnie to - …o co tu chodzi?…



środa, 17 kwietnia 2024

strona 4032

 



- Co wy tak milczycie? - spytałem uparcie patrząc już znów na Wioletę, która nie patrzyła już na swoją siostrę a z markotną miną wpatrywała się w krawędź stołu.
   …milczycie jak na stypie… - nie miałem śmiałości wypowiedzieć już tych słów na głos.
- Napiłabym się. - zaczynającą mnie męczyć ciszę, to uparte milczenie przerywane jedynie jakimiś bezsensownymi zdaniami przerwał głos Wiosny.
- Soku? - spytałem spoglądając na stół. Popatrzyłem jaki sok przyniósł przed chwilą kelner, popatrzyłem co mógłbym wlać do szklaneczki stojącej przed Joanną.
- Soku to się weź i sam napij! - niemal to wykrzyknęła i z impetem odsunęła się na przeciwległy skraj swego fotela.
- Asia… - jęknąłem nie wiedząc jak mam na to zareagować.
- Wódki mi nalej. - Wiosna fuknęła patrząc Edkowi prosto w oczy. Jej głos stał się bardziej zdecydowany i o wiele lepiej przebił się teraz przez dobiegający z sali gwar.
- Przecież dopiero co wypiliśmy? - zdziwionym wzrokiem spojrzałem Aśce prosto w oczy.
- No i co? - spytała buńczucznie.
            Widziałem, że jej lewa noga, dobrze mi już znanym ruchem odchyliła się na zewnątrz i zaraz szybko wróciła z powrotem. Widziałem jak noga Joanny jeszcze parę razy wykonała ten bezsensowny, wahadłowy ruch.
   …denerwuje się… - nie miałem pojęcia co mam zrobić - …żeby tylko coś z tym tętniakiem się nie stało…
- Hahaha… - Joanna roześmiała się głośno a jej noga znów się odchyliła wabiąc nie tylko mój, ale też i Edka wzrok.
- Asia… - jęknąłem bezradnie.
   …Aśka miała nie pić… - spojrzałem na Wioletę, która przecież już przy barze przestrzegła mnie. W pewnym sensie już tam, i mi, i Edkowi zabroniła polewać Aśce - …a teraz chce pić jeden po drugim?…



strona 4031

 



- Trochę żal… - Edek westchnął przeciągle - ale cóż mam zrobić?
- Zamknij się może? - Wioleta fuknęła - Choć nie gadaj …nie dogaduj, wystarczy mi to, że się gapisz!
- …że się gapię? - zaskoczony tą reprymendą Edek pełnym zdziwienia wzrokiem spojrzał na Wioletę.
- Tak, gapisz się. - głos Wiolety zdawał się być zmęczony - Mam już dość tego twojego gapienia się na Aśkę.
- Gapię się… też mi coś… - Edek przesadnie głośno westchnął - Gdyby baba nie miała nóg, to nikt by nawet na nią nie chciał spojrzeć.
- Nie idzie na mnie patrzeć… - głos Joanny, która teraz się odezwała zbalansował na granicy płaczu - Tak mi z tą bluzką Maciek namieszał wtedy we Wrocławiu, że teraz cały czas wszystko mam wywalone na wierzch.
- To może spróbuj choć trochę się pilnować, - Wioleta skarciła ją - twoje cycki to już tu chyba wszyscy widzieli.
   …żeby tylko cycki… - przekornie się uśmiechnąłem.
            Całkiem niespodziewanie poczułem, bo i ja też patrzyłem cały czas teraz na Wioletę, że Joanna oparła głowę na moim ramieniu. Skierowałem wzrok na Wiosnę i spojrzałem jej w oczy. Dziewczyna wbrew temu, co przed chwilą powiedziała, uparcie nie przejmując się swoją, prowokująco rozchyloną bluzką patrzyła już nie na siostrę a na Edka. Wpatrywała się w niego smutnym, melancholijnym wzrokiem. Podążyłem za oczami Wiosny i spojrzałem tam, gdzie ona patrzyła. Spojrzałem na siedzącego na wprost niej Edka.
            Edek, choć zdawało mi się, że wciąż w kącikach jego ust błądził ten drażniący mnie, ironiczny uśmieszek z twarzą, zdawać by się mogło, że zastygłą w bezruchu, że pozbawioną, jakichkolwiek uczuć patrzył w oczy Joanny.
   …co oni tak?… - zastanowiło mnie to.



wtorek, 16 kwietnia 2024

strona 4030

 



- No, i? - w głosie Joanny było coś niepokojącego.
- Nie, no nic… - zrobiło mi się głupio. Byłem na siebie zły, że powiedziałem to przy Wiolecie i Edku - tylko, że widać to tak trochę…
   …widać to tak trochę!… - aż mi się zakręciło w głowie. Wiedziałem, że to co powiedziałem to był błąd.
- Chciałbyś żeby nie było ich widać? - Joanna spytała prowokująco i zdecydowanie zbyt głośno.
            Choć nie zareagowała tak nerwowo jak się tego spodziewałem, to jednak jej pytanie sprawiło, że zaczerwieniłem się ze wstydu.
            Nie odpowiedziałem Aśce, nie odezwałem się. Mając nadzieję, że temat ten umrze śmiercią naturalną postanowiłem przemilczeć to. Czując, że moje podniecenie sięga już zenitu nieśmiało spojrzałem na Wioletę.
   …gapi się… - z trudem przełknąłem ślinę widząc, że Wioleta z uwagą wpatruje się we mnie.
            Kątem oka widziałem teraz też i Edka. Edek z nieznacznym, ledwie zarysowanym na jego ustach uśmiechem, może bardziej z drwiącym, frywolnym cieniem uśmieszku wpatrywał się w Joannę.
- No, co? - bąknąłem i siląc się na obojętność wzruszyłem ramionami.
- Dla ciebie Maciu mogę całkiem je zdjąć… - usłyszałem głos Wiosny, która myśląc, że to idiotyczne pytanie do niej było skierowane odpowiedziała mi równie cicho jak ja teraz mówiłem, a w zasadzie to od jakiegoś już czasu szeptałem.
- Nie zapomnij zdjąć też majtek. - Wioleta jednak słyszała to, co odpowiedziała mi Joanna.
            Joanna nie odpowiedziała jej a jedynie pokazała Wiolecie koniuszek swego języka.
   …gotowa jeszcze to zrobić… - zaniepokoiłem się.
- Wiesz, że nie lubię… jak tak bez… - nie wiedząc jak mam na to zareagować powiedziałem nieco tym razem głośniej - …jak bez rajstop jesteś.
- Wiem. - Wiosna odpowiedziała mi nie spuszczając wzroku z Wiolety.
- I nie zdejmiesz? - Edek niewątpliwie dobrze się teraz bawił.
- Nie. - Aśka odpowiedziała mu patrząc uparcie prosto w oczy swojej siostry.



poniedziałek, 15 kwietnia 2024

strona 4029

 



            Joanna zdjęła założoną nogę i przechylając się w stronę stołu schwyciła swój kieliszek. Zrobiła to tak impulsywnie jakby się obawiała, że nie zdąży, że Wioleta zabierze jej kieliszek.
- No, co? - Wiosna zadowolona z siebie, zadowolona z tego co właśnie zrobiła spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - Wypijemy?
            Nic nie mówiąc sięgnąłem po swój kieliszek. Po kieliszek sięgnął też Edek, jedynie Wioleta siedziała nieruchomo krytycznym wzrokiem patrząc na Joannę. Nie traktując zbyt poważnie jej zachowania, ignorując to, że była niezadowolona, że wbrew jej przestrodze Joanna dostała jednak wódkę wypiliśmy we trójkę to, co było w naszych kieliszkach. Wypiliśmy we trójkę, bo Wioleta cały czas uważnie obserwując Aśkę nie napiła się z nami.
- To się źle skończy. - Wioleta stwiedziała, gdy odstawialiśmy kieliszki na stół i sięgaliśmy po szklaneczki z sokiem.
- Hahaha… - Joanna, gdy tylko zapiła wódkę swoim sokiem pomarańczowym głośno, przesadnie głośno się roześmiała.
            Joanna odstawiła szklaneczkę i nie śmiejąc się już wyprostowała się dumnie. Poruszyła się, kątem oka widziałem jak Aśki tułów naprężył się, widziałem jak Wiosna przesunęła się nieco chcąc może wygodniej siedzieć. Wiedziałem, że cały czas butnie patrzy w oczy siostry. Może chciała w taki sposób zamanifestować, że nie przejmuje się tym, co Wioleta mówiła na temat jej picia, może próbowała ją sprowokować. Skuszony tym niespodziewanym poruszeniem się Joanny, całkiem odruchowo i bezwolnie spojrzałem na jej uda.
            Wiosna nadal siedziała na samym skraju swego fotelika przy sąsiadującej z moim fotelikiem krawędzi. Jej nogi były rozchylone. Może nie tak przesadnie jak czasem jej się to zdarzało ale jednak na tyle, że bez trudu można było zobaczyć jej skąpe stringi ‘egzotique Joana’, raczej symbolicznie zasłaniające krocze dziewczyny i znajdujące się tam bujne owłosienie. Było też widać i jej rajstopy, które niezmiennie, a zauważyłem to już przy barze od jakiegoś czasu były zsunięte. Choć takiego widoku mogłem się spodziewać, nieco zaskoczyło mnie to, że Asi rajstopy podobnie jak i majtki niewiele sobą przesłaniały.
   …zjechały jej… - poczułem jak ten widok mocno mnie rozpalił - …kurde, no …Aśce wszystko widać…
- Zjechały ci… - nie mam pojęcia co mnie tknęło by choć tylko szeptem, ale jednak to powiedzieć.
- Co? - Joanna uważnym wzrokiem wpatrzyła się w moje oczy nie rozumiejąc o czym mówię.
- Rajstopy… - bąknąłem czując wręcz palący mnie wzrok Wiolety - zjechały ci…



sobota, 13 kwietnia 2024

strona 4028

 



- Ja bym Aśce już nie polewała. - Wiolety głos stał się oziębły i rzeczowy.
- Eee… - Edek zbagatelizować jej uwagę.
- Nie widzisz, że ona już jest dobrze ululana. - skrzywiła się z pogardliwym niesmakiem - Zaraz całkiem ją rozbierze.
- …ululana. - Wiosna drwiąco pokiwała głową.
            Joanna zdjęła tą ‘nonszalancko’ zarzuconą nogę i niezbyt szybkim ruchem, jakby celowo odgrywała przed Edkiem tą scenkę założyła ją na prawej nodze, którą to jednocześnie przechyliła w lewo. Siedziała teraz, można by z przymrużeniem oka stwierdzić, w miarę schludnie.
            Czy sprawiła to reprymenda jej siostry, czy może obawa, że zbyt prowokująco zachowującej się Edek nie naleje wódki, tego nie wiedziałem. Aśka siedziała teraz jak na jej możliwości, i biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się wcześniej, przyzwoicie. W miarę przyzwoicie, bo pomiędzy założonymi, choć nie przesadnie skromnie nogami, choć jednak z nieco rozchylonymi, nie przylegającymi do siebie udami wciąż jeszcze można było wiele wypatrzeć i Edek, a bez wątpienia też i Wioleta to wszystko widzieli.
            Edek zamienił kilka zdań z kelnerem, który raczej dla zasady udawał, że próbuje nieco uporządkować to, co znajduje się na naszym stole, ucieszył się, że „na całe szczęście wódka jest w miarę chłodna”, odkręcił butelkę i zanim jeszcze kelner odszedł od stolika wlał alkohol do kieliszka Joanny. Jak poprzednim razem, od serca, pełen po same brzegi kieliszek.
   …no, no… - choć zbyt uważnie nie przyglądałem się kelnerowi widziałem z jakim przejęciem i on spogląda na Aśkę, na jej nogi. Widziałem też, że Aśka chyba nieco rozchyliła swoje nogi widząc, że z takim zainteresowaniem, że takim wzrokiem kelner właśnie tam patrzy - …nie ma co …całkiem ciekawa sprawa…
- Będziesz miał zaraz ‘chłodną wódkę’ - Wioleta z niezadowoleniem skwitowała to, co Edek teraz zrobił - jak Aśka zaraz padnie i trzeba ją będzie nieść do domu.
- Hahaha… - Joanna jedynie niezbyt głośno się zaśmiała.
- Nie będzie trzeba. - Edek swym ugodowo brzmiącym głosem nie pierwszy już raz zbagatelizował to, co powiedziała Wioleta - Zaraz będziemy mieć pokaz jive’a, a może też i kankana. Nie ma mowy o padaniu.
   …i po co on jej to przypomina?… - poczułem żal do Edka, że celowo podpuszcza teraz Aśkę.
- A żebyś wiedział, że zatańczę. - choć Joanna mówiła to niewątpliwie do Edka, mówiła to z pełnym drwiny uśmieszkiem na ustach robiąc na złość Wiolecie patrzyła prosto w jej oczy.
- Zatańczysz… - szybko i trochę bezradnie wtrąciłem - tylko, że teraz nie grają.
   …oby tylko nie kankana… - dodałem już jedynie w myślach.



strona 4027

 



- Moje zdrowie, moja sprawa. - Wiosna fuknęła urażona.
- Nie obrażaj się, - zrobiło mi się głupio, że i ja uczestniczyłem w tej rozmowie - ale jest z tym chyba trochę prawdy.
- Naprawdę? …chyba jest? - Aśka drwiącym wzrokiem spojrzała na mnie unosząc jednocześnie swoją, leżącą na moim udzie nogę i przesuwając ją odrobinę, na ile tylko pozwoliło na to siedzisko mego fotela w stronę mego krocza. Przesuwając ją, nie wiem czy nie z pełną premedytacja pocierając łydką o moje krocze - Może lepiej będzie, jak szybciej umrę?
   …może lepiej by było jakbym to ja jednak umarł?… - bezmyślnie patrzyłem na okrytą niezmiennie intrygującymi mnie tak mocno rajstopami, zbyt mocno zwłaszcza teraz nogę Joanny. Patrzyłem czując jak mocno buzują już we mnie samcze żądze - …może lepiej jakby mnie tu nie było …i jakbym tego wszystkiego nie widział?… jakbym nie czuł na sobie wzroku Wiolety? …co ona sobie o mnie myśli? …co myśli o Aśce? …co ona o nas teraz myśli?…
- Co ty Aśka tak?… - Wioleta skrzywiła się jakby właśnie napiła się czegoś wyjątkowo kwaśnego.
- Co jak? - Joanna spytała udając zaciekawienie - …no?
- No weź i popatrz Maciek sam, jak ona się rozkra… jak ona siedzi! - to zdanie Wioleta skierowała już do mnie - Bo potem będziesz gadał, że się czepiam.
            Rzeczywiście. Aśki przerzucona przez oparcia stykających się ze sobą foteli i przez moje udo noga nie przedstawiała zachwycającego widoku. Jej cała postać, za sprawą tej, lewej nogi była niedbale i nieco zbyt nieprzyzwoicie, by nie powiedzieć, że odrażająco występnie przechylona w prawo a prawa, równie mocno odchylona noga sprawiała, że Aśki pozycja bardziej kojarzyła się z wizytą u ginekologa niż z pobytem w nocnym lokalu.
- Myślę… - zająknąłem się. Trudno mi było znaleźć słowa, które by choć po części usprawiedliwiały Wiosnę - że skoro jesteśmy w swoim jedynie gronie, to… to można sobie pozwolić na odrobinę swobody i nonszalancji.
- Odrobinę? - Wioleta aż zapiała ze zdziwienia.
   …bo gadam jak kretyn… - poczułem, że zaczerwieniłem się ze wstydu.
- Jaśnie wielmożny pan kelner właśnie nadchodzi. - Edek oświadczył to tonem, jakim niewątpliwie zaanonsowałby królewski orszak - Wódencja właśnie nadjeżdża.
   …kelner nadchodzi?… - zdziwiło mnie to - …myślałby kto, że widzi coś więcej niż Aśki nogi…



czwartek, 11 kwietnia 2024

strona 4026

 



            Joanna nie poprawiła spódniczki, która ukazywała nie tylko tą ciemniejszą, majteczkową strefę rajstop, ale i rozpięty pomiędzy udami, oddalony na kilka centymetrów od krocza ich łuk a ciężko opadła na fotel i rozsiadła się w nim swobodnie. Zbyt swobodnie. Niewątpliwie absolutnie nie przeszkadzało jej to, że nie jest tu sama. Zaciekawionym wzrokiem omiotła stolik i spostrzegając, że nie we wszystkich kieliszkach jest alkohol nieco rozchyliła i tak nie stykające się ze sobą uda i pytającym wzrokiem wpatrzyła się w Edka.
   …kusi go?… - poruszyłem się nerwowo. Miałem ochotę coś powiedzieć, chciałem zwrócić Aśce uwagę, ale bałem się jej reakcji - …prowokuje go na oczach swojej siostry?…
- A ja to może mam szlaban na wódkę? - Joanna spytała urażonym tonem.
            I ja też, zaciekawiony tym, co odpowie jej Edek wpatrzyłem się w jego ufnie spoglądające na świat oczy widząc jednak też i to, że Wioleta uważnie wpatruje się w Aśke. Nagle, całkiem niespodziewanie poczułem na swym udzie nogę Joanny. Spojrzałem w dół, na swoją nogę spodziewając się ujrzeć tam też nogę Wiosny. Trochę jednak zaskoczony tym, co ujrzałem uśmiechnąłem się, może nie wymuszonym, co z pewnością zażenowanym uśmiechem.
- Braki w zaopatrzeniu. - Edek pospieszył wyjaśnić Aśce dlaczego to jej kieliszek jest pusty.
            Widok, który miałem teraz przed oczami sprawił, że nagle zaschło mi w gardle. Zsunięta jeszcze wyżej, niż wtedy gdy Wiosna siadała spódniczka w zasadzie to nic już nie zasłaniała.
- I akurat mi zabrakło? - Joanna spytała powątpiewającym, ironicznie brzmiącym głosem.
- Zastosowałem kryterium obecności, - Edek odpowiedział rzeczowo - ale nie martw się Aśka, czekamy już właśnie na dostawę towaru. Niedobory niezwłocznie zostaną uzupełnione.
-Lepiej by było jakbyś jednak nie piła. - Wioleta stwierdziła tym razem całkiem obojętnie.
- Bo? - Aśka spytała zaczepnie.
- Bo ci jeszcze zaszkodzi. - Aśki siostra wyjaśniła troskliwie już teraz patrząc na Joannę - Przecież jutro to odchorujesz. Masz już chyba dość i nie pij, to nie będziesz jutro taka zdechła.
- Będę, czy nie będę… - Joanna wzgardliwie wzruszyła ramionami - co to za różnica…
- Zdrowsza będziesz. - chciałem choć trochę złagodzić brzmienie słów Wiolety.
- …i zdrowsza będziesz umierać. - Edek oczywiście był dowcipnie, choć też i bezlitośnie szczery - Jutro.



środa, 10 kwietnia 2024

strona 4025

 



            Cały czas udając, że poprawiam suwak, tknięty tą przewrotną chęcią nie pierwszy już raz skłaniającą mnie do zakpienia z Wiosny w ten specyficzny sposób, chcąc też może odegrać się za to, co przed chwilą powiedziała, a też czując jak mocno napięty jest już mój członek przekornie zsunąłem nieco w dół suwak. Zsunąłem go na tyle, by pomiędzy ząbkami zamka, by ponad suwakiem widać było czerwoną materię wsuniętej pod spódniczkę bluzeczki.
- Nie dziw się, - usłyszałem żartobliwie brzmiący głos Wiolety - Aśka lubi szokować. To u niej normalka.
- Jak tu Maciej ma się nie dziwić? - szybko odpowiedział jej Edek - Jak ja, choć chyba trochę dłużej znam Aśkę, to cały czas jestem zadziwiony!
- Weź… - Joanna jęknęła niechętnie.
   …weź?… - zastanowiło mnie to - …że niby Wioleta? …czy może jednak Edek, ma się wziąć?
            Joanna postawiła na stole trzymaną w prawej ręce torebkę i obiema rękami sięgnęła do tylnej części swej spódniczki chcąc może sprawdzić dlaczego ja tak długo teraz zapinam, co ja tyle czasu robie przy tym nie zapiętym przez nią zamku. Zaskoczony tym, co zrobiła Aśka szybko opuściłem ręce zostawiając nie dopięty suwak. Wiosna przesunęła palcami po ząbkach zamka, namacała niedociągnięty do właściwego mu miejsca suwak jednak, choć niewątpliwie poczuła, że jest zsunięty, że nie znajduje się tam, gdzie powinien nie podciągnęła go.
   …i co?… - nieco tym zaskoczony wpatrywałem się w to, co było widać pomiędzy ząbkami Aśki spódniczki.
            Dając spokój swej spódniczce Joanna całkiem niespodziewanie nieco się pochyliła i prześliznęła się przede mną, przed moimi kolanami i idąc tym razem tyłem do mnie, może celowo chcąc mi zademonstrować to, jak fałszywie zapiąłem jej spódniczkę odeszła w stronę swego fotelika.
- Czekaj… - jęknąłem nieco spanikowanym głosem - spódniczkę trzeba jeszcze poprawić.
            Joanna nagle zamarła w bezruchu.
- Podciągnięta jest… - wyszeptałem nie chcąc by Edek i Wioleta to usłyszeli.
- Podciągnięta? - Wiosna zdziwiła się. Nagle głośno się roześmiała i ciężko opadła na fotel - Hahaha… sam przecież mi ją podciągałeś… hahaha… cały czas…
   …sam ją podciągałem?… - speszyłem się. Widząc fałszywie uśmiechającą się do mnie Wioletę zabrzmiało mi w uszach echo jej słów - …Aśka lubi szokować…oj, lubi…



wtorek, 9 kwietnia 2024

strona 4024

 



            Schwyciłem pasek wpatrując się w to, co widać było w rozcięciu spódniczki. Wpatrując się w okryte rajstopami ciało Wiosny, w tak intrygujący mnie widok jej pośladków zdawać by się mogło nie okrytych poza tymi rajstopami niczym więcej uśmiechnąłem się czując coraz milszą memu sercu radość, czując przyjemność z wolna przeradzającą się we wzbierające gwałtownie podniecenie.
   …z gołą dupą szła przez całą knajpę… - z trudem przełknąłem ślinę w zasychającym mi znów gardle czując jak i widok, jak i ta myśl silnie działa na moje zmysły.
- …co ty paradujesz tak? - z trudem wyksztusiłem te słowa - …Asia?
- Zaciął się chyba. - Joanna odpowiedziała mi wcale tym, co się stało nie speszona - Co miałam zrobić?
            Zapiąłem guzik. Spiąłem tą mocno opinającą biodra Aśki spódniczkę cały czas zachłannie pożerając oczami widok, który teraz znacznie się zawęził. Spiąłem guzik i zamarłem w bezruchu.
- Już? - Joanna poruszyła się nerwowo.
- Co, już? - fuknąłem czując nagle rozdrażnienie - Czekaj, no… jeszcze ten suwak ci podciągnę.
            Schwyciłem języczek suwaka i pociągnąłem go w górę.
- Zaciął się. - stwierdziłem gdy języczek wyśliznął się spomiędzy moich palców nawet odrobinę nie przesuwając suwaka w górę.
- Mówiłam przecież. - Joanna fuknęła jakby uraziło ją to, że poddałem jej słowa w wątpliwość, jakby uraziło ją to, że uwierzyłem w to zacięcie się suwaka dopiero wtedy, gdy sam się o tym przekonałem.
            Pociągnąłem suwak jeszcze raz, teraz nieco mocniej szarpiąc jego języczek, nieco zdecydowaniej zabierając się tym razem do jego zapięcia. Teraz, przy ponownej próbie suwak już bez problemu, z charakterystycznym chrzęstem pomknął w górę sprawiając, że rozpalający me żądze widok skrył się pod czarnym materiałem.
   …niby zacięty… - zdziwiło mnie to - …a bez problemu …a tak wyjątkowo łatwo dał się zapiąć?…
- Trzeba było tylko mocniej pociągnąć. - powiedziałem cały czas jeszcze manipulując przy suwaku. Udając, że wciąż go jeszcze poprawiam - Nie musiałabyś iść tak przez całą knajpę.
- Trzeba było - Asi głos miał drwiącą, kpiącą z moich słów barwę - …no widzisz, mogłeś mi podciągnąć, to nie musiałabym tak iść.
   …mogłem jej podciągnąć? …bo, co?… - zdziwiło mnie to, co powiedziała Wiosna - …bo to moja wina?… bo mogłem pójść z Aśką, a nie pozwalać jej iść do kibla samej…



poniedziałek, 8 kwietnia 2024

strona 4023

 



- Może sama… - Wioleta drwiąco się uśmiechnęła.
- …a może i nie. - Edek dokończył za nią.
- No a niby z kim? - fuknąłem urażony.
- …a bo mało tu ludzi? - Wioleta lekceważąco wzruszyła ramionami.
   …i nic już tej zharatanej atmosfery nie naprawi?… - mgliście się uśmiechnąłem nie mówiąc już nic więcej - …będziemy tak nabzdyczeni siedzieć aż do samego rana?…
- O. - moje zamyślenie zburzył radosny, nieco może kpiący sobie ze mnie głos Edka - Zguba się znalazła. Coś nieprawdopodobnego.
            Miałem ochotę się odwrócić. Miałem ochotę spojrzeć za siebie i sprawdzić czy to na pewno Wiosna idzie ku nam. Chciałem to zrobić, ale nie poruszyłem się. Nawet nie drgnąłem. Jakbym chciał zemścić się na Edku i na Wiolecie za ich uszczypliwe słowa o Joannie udałem, że nie usłyszałem Edka głosu.
            Miałem ochotę się odwrócić, ale usłyszałem coraz bardziej przebijający się poprzez odgłosy dobiegające z sali stukot obcasów Aśki czerwonych, jedynych takich w całym lokalu, a pewnie i w całym Lądku, włoskich szpilek. Słysząc ten charakterystyczny stukot uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Ten dźwięk, ten równiusieńki, mocno ekspresyjny rytm sprawiał mi przyjemność.
- Maciek wystraszył się, że bezpowrotnie nam zaginęłaś. - Edek zagadnął Joannę, której kroki słyszałem już tuż za swoimi plecami.
- Zapnij mi ten cholerny zamek! - dobiegł mnie głos Wiosny.
            Joanna odezwała się dokładnie wtedy, gdy ucichł nagle urwany stukot obcasów jej szpilek. Spojrzałem na stojącą obok mnie, stojącą jak się okazało tyłem do mnie dziewczynę od razu spostrzegając jej rozpiętą spódniczkę. Jej całkiem rozpiętą i nieco zsuniętą spódniczkę.
   …o kurde… - aż mi się zakręciło w głowie - …no szkoda, że całkiem nie spadła jej już z tyłka!…
- Szłaś tak przez cały lokal? - spytałem konfidencjonalnie ściszając swój głos niemal aż do dramatycznego szeptu.
            Spytałem jednocześnie chwytając obie części nie zapiętego, mocno rozchylonego na boki i odstającego tu, z tyłu od ciała dziewczyny paska jej czarnej, kusząco połyskującej w świecących się światłach, mini spódniczki. Schwyciłem go gwałtownie podciągając spódniczkę w górę.
   …jak nie podciągnięta aż do samego pasa… - z dezaprobatą pokręciłem głową - …to rozpięta …spadająca jej z dupska …kurde, no!…



niedziela, 7 kwietnia 2024

strona 4022

 



- Nie wstawiaj się za Aśką. - Wioleta skrzywiła się z niesmakiem - nie próbuj ją wybielać. Na nikim nie robi to wrażenia.
- Ale… - zająknąłem się.
            Tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nagle miałem kompletną pustkę w głowie i jedyne co mogłem teraz zrobić, to niezbyt mądrą minę.
- Ty nie znasz jeszcze Aśki. - głos Wiolety był stanowczy - Na pierwszy rzut oka to ona wygląda jak aniołek, ale przy bliższym poznaniu okazuje się, że to jest diabeł wcielony. Nie ty pierwszy się na to nabrałeś.
   …nie ja pierwszy… - słowa Wiolety sprawiły mi przykrość i z politowaniem pokiwałem głową.
- Diabeł wcielony? - drwiąco się uśmiechnąłem.
- Sam się o tym przekonasz. - twierdziła nic sobie nie robiąc z moich min - To tylko kwestia czasu.
- Może i masz rację, - powiedziałem jednak ugodowo - a może zbyt surowo ją oceniasz.
            Wioleta nie odpowiedziała mi. Ja też nie miałem ochoty na rozmowę, która do miłych i kurtuazyjnych z pewnością nie należała. Zamilkliśmy przytłoczeni tematem Aśki charakteru i jej zachowania. Siedzieliśmy patrząc bezmyślnie przed siebie.
   …ależ niemiła atmosfera się zrobiła… - czułem, że to po części też i moja wina - …a wszystko to za sprawą Aśki?…
            Cichy pomruk sali, szum wielu głosów dobiegających zza mych pleców zagłuszył zespół, który właśnie zaczął grać kolejną trójkę utworów.
   …nie przemęczają się… - bezmyślnie się uśmiechnąłem - …przerwy robią coraz dłuższe… zaraz pewnie całkiem przestana grać…
- Może pójdę i zobaczę co stało się z Aśką? - spytałem gdy muzyka skończyła grać i zaległa drażniąca, jeszcze nie mącona odgłosami bawiących się tu, z wolna zaczynających siadać przy swoich stolikach ludzi - …coś długo nie wraca?
- Nie zginie. - Wioleta nie omieszkała zamanifestować wciąż trawiącej ją niechęci do Joanny, a też i niechęci do mnie.
- Raczej nie ulotni się. - zawtórował jej Edek - To nie kamfora. Nic się nie bój, wróci.
- …sama tam gdzieś tyle czasu. - bąknąłem nieśmiało.



strona 4021

 



- Popitki już nie ma… - wpatrzyłem się w pustą już butelkę po soku udając, że nie wiem o czym Wioleta mówi, że nie mnie jej słowa dotyczą.
   …nie ma co psuć, i tak już zepsutej atmosfery… - postanowiłem sobie.
- Cholera jasna! …i jak tu pić? - Edek nagle się wzburzył - Moment nieuwagi, człowiek na chwilę wyjdzie, na moment spuści z nich wzrok, i proszę! …i nic już nie ma!
            Edek zażartował sobie. Niewątpliwie też pomyślał, że trzeba tą smętna atmosferę rozgonić, że trzeba poprawić nam humory.
- Może czas już iść? - wpatrzyłem się w to, co stało na stole - Nie będziemy chyba siedzieć aż do samego końca? …aż grzecznie, choć stanowczo poproszą nas abyśmy poszli już sobie do domu…
            Zbyt dobrze znałem takich natrętnych gości, których jest się ciężko pozbyć z lokalu i nie chciałem by i nas do takowych tu zaliczyli.
- Może i czas, - Edek dramatycznie westchnął i nagle promiennie się uśmiechnął - w domu jakaś dyżurna flaszencja zawsze się znajdzie.
- Bo jeszcze ci mało? - Wioleta spytała drwiąco spoglądając na Edka.
            Edek nic sobie z tego pytania nie robiąc w uwagą wpatrzył się w salę, a gdy tylko wypatrzył tam kelnera, bo to niewątpliwie na niego czekał nieco uniósł się z fotela i wysoko uniósł w górę prawą rękę.
   …jakby zgłaszał się do odpowiedzi… - mimo woli uśmiechnąłem się.
- No bo żeby to tak człowiek o wszystko musiał prosić, żeby o wszystko trzeba było walczyć… - bąknął udając niezadowolenie.
   …dobry był jako ten typowy ‘niezadowolony’… - przyglądałem się Edkowi niezmiennie się uśmiechając - …no, ale ja też byłem w tym teraz …dobry …dobry aż za bardzo…
- Z reguły - pomyślałem, że całkiem niepotrzebnie dałem się ponieść, że tą moją pyskówką z Wioletą chyba się ośmieszyłem, i że niewątpliwie muszę ten mój błąd szybko zamazać - niepotrzebnie zbyt dosłownie traktujemy to, co czasem ktoś w złości powie.
            Powiedziałem to wpatrując się już teraz w nie tak uroczo jak oczy Aśki wyglądające oczy Wiolety. Powiedziałem i zamilkłem czując, że niepotrzebnie to mówię.
- Co masz na myśli? - Wioleta skierowała swój wzrok na mnie i widząc, że ja na nią patrzę przesadnie uważnie wpatrzyła się w moje oczy.
- Eee… - jej wzrok speszył mnie - nic szczególnego… tak w zasadzie.
- Bo są zasady i kwasy. - Edek cicho zamruczał pod nosem.
   …i ja narobiłem tu kwasów… - poczułem, że to aluzja skierowana do mnie.
- Skoro już zacząłeś mówić?… - Wioleta powiedziała niezmiennie wpatrując się we mnie. Powiedziała i wyczekująco zawiesiła głos.
- …a że wtedy… w barze… - lekceważąco wzruszyłem ramionami - jak wyszła do domu …wasza mama.
- …w naszym barze… rabarbarze… - Edek zanucił fragment modnej ostatnio piosenki.



sobota, 6 kwietnia 2024

strona 4020

 



- Kogoś innego… - pokiwałem, tym razem z rezygnacją głową.
- Wiesz… ona wolałaby z pewnością pomoc Edka. Nie moją. - Wioleta odszczeknęła się.
   …o proszę… - uśmiechnąłem się drwiąco - …jaka pamiętliwa…
- O. - Edek w geście bezradności rozłożył jedynie prawą rękę - Jakiż ja jestem wolno myślący?! …mogłem się choć zadeklarować.
- Miałeś okazję doświadczyć tego o czym inni tylko marzą. - głos Wiolety stawał się coraz bardziej nieprzyjemny i złośliwy.
- No. - Edek żałośnie pokiwał głową - Zmarnowałem szansę.
   …i będą teraz z Aśki kpić… - nie podobało mi się to.
- Dokuczyłaś Asi mówiąc, że jest do kupienia, - postanowiłem wytknąć to Wiolecie - Delikatnie mówiąc nie było to miłe i nie dziw się, że Asia odpowiedziała na to w taki właśnie, równie złośliwy sposób.
- A ty, co? - Wioleta popatrzyła na mnie z wyższością - Obrońca uciśnionych? …adwokat diabła?
- Dlaczego akurat diabła? - Wiolety słowa nie spodobały mi się - Może więcej było w tym wszystkim twojej winy? Oszczędź już może tych złośliwości.
- Hahaha… - Wioleta sarkastycznie się roześmiała - W czym ty tu widzisz złośliwość?
            Spytała niewątpliwie drwiąc sobie ze mnie. Spytała robiąc duże, przesadnie zdziwiony oczy.
- W tym durnym gadaniu. - postanowiłem, że nie ustąpię, że nie dam się przegadać.
- W durnym gadaniu? - Wioleta drwiąco pokiwała głową.
- Wypijmy, bo duch w narodzie zaczyna gasnąć. - Edek schwycił niemal już pustą butelkę wódki i zaczął rozlewać do kieliszków to, co tam zostało.
   …duch w narodzie?… - nie miałem pojęcia co to może znaczyć.
- Wypijemy, - powiedział patrząc na mnie, powiedział to tak, jakby odpowiadał na to, co właśnie sobie pomyślałem - nie będziemy płakać nad rozlaną wódką.
- …ani nad dawno wyschniętymi łzami. - Wioleta dopowiedziała smętnie brzmiącym głosem.
            Niewątpliwie była to aluzja do mnie, do słów, które wypowiedziałem w obronie Wiosny.



czwartek, 4 kwietnia 2024

strona 4019

 



            Joanna prześliznęła się tuż przede mną w intrygujący sposób dotykając, choć trwało to jedynie krótką chwilę, ocierając się jedynie swoimi kolanami o moje kolana.
            Uśmiechnąłem się bezwiednie. To ledwie tylko muśnięcie sprawiło mi przyjemność. Poczułem zadowolenie i dumnym wzrokiem spojrzałem na patrzącego na nas Edka jakbym chciał się upewnić, czy on to widzi. Edek i Wioleta, nie śmiejąc się już patrzyli na odchodzącą od stolika Joannę całkiem obojętnym wzrokiem.
- Płacz …Edvarda Munka… - Edek udając zadumę pokiwał głową gdy Aśka zniknęła już z jego pola widzenia - No, no… te Edki, to są zdolne chłopaki…
- Mogłaś pójść z Aśką. - popatrzyłem oziębłym wzrokiem na Wioletę.
- A czemu miałabym z nią iść? - fuknęła zaskoczona moją zaczepką.
- Dlaczego? - znacząco zaakcentowałem to słowo.
   …jak u Aśki… - nieznacznie się skrzywiłem - …czego… czemu… pewnie byłoby też …’Kołobrzega’?…
- No właśnie. - Wioleta nie odgadując mych intencji butnie patrzyła prosto w moje oczy - Dlaczego?
- A choćby po to, - pokiwałem głową nie wierząc, że Wioleta tak się nagle zmieniła, że w domu z takim oddaniem broniła Aśki a teraz zachowuje się tak, jakby była jej nieprzejednanym wrogiem - żeby jej może pomóc? …żeby może nie była sama?
- Sama? - Wioleta drwiąco się uśmiechnęła, a po chwili nieco sztucznie roześmiała - Hahaha…
- I co tu jest śmiesznego? - skrzywiłem się niesmakiem.
- Może to, - Wioleta nie spuszczała wzroku ze mnie nawet na chwilkę - że ona wolałaby z pewnością pomoc kogoś innego? …nie moją.



strona 4018

 



- To taki norweski malarz, ekspresjonista. - Edek pospieszył z wyjaśnieniem.
- Przecież wiem. - Wioleta fuknęła urażona - Tylko nie wiem, czy Maciek powinien więcej pić, bo gada już jak Wiktor Zin.
- Hahaha… Hahaha… - roześmialiśmy się wszyscy. Joanna też.
- Mówisz, że jestem rozmazana? - Joanna nieśmiało spytała gdy ucichł nasz gromki śmiech - …to może pójdę do kibla i opłuczę się zimną wodą?
- Sama chcesz iść? - zdziwiłem się.
- No, a z kim? - popatrzyła na mnie z wyższością. Popatrzyła tak, jak niewątpliwie popatrzyłaby teraz Agata - …z kim mam iść?
   …już nie z Edkiem?… - to moje drugie ja podsunęło to złośliwe pytanie.
- Może ja pójdę z tobą? - spytałem troskliwie brzmiącym głosem.
- Sama sobie dam radę. Nie musimy urządzać defilady. - odpowiedziała wstając z fotela. Wzięła leżącą przy jego oparciu torebkę i tym razem przechodząc już nie pod ścianą a między mną a stołem, przechodząc przed oczyma siostry i Edka, i po chwili idąc już w stronę wyjścia z naszego zaułka odeszła zdecydowanym krokiem.
   …defilady?… - zaskoczyło mnie to określenie - …a cóż dziwnego by w tym było?…



środa, 3 kwietnia 2024

strona 4017

 



- Rozmazana jesteś. - powiedziałem nie wiem dlaczego ściszając głos niemal do szeptu - Tak trochę…
- Rozmazana jestem? - Joanna patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- No, jakoś. - Wioleta uprzedziła mnie - I to wcale …nie tak trochę.
- Wiesz… - rozmarzonym wzrokiem wpatrzyłem się w Joannę.
            Oprócz zdobiących policzki Wiosny śladów łez były jeszcze poziome smugi czarnego tuszu pod jej oczami. Uśmiechnąłem się przypominając sobie jak Wiosna potarła te akurat miejsca gdy byliśmy w barze.
- Trochę ci się to wszystko, co tak fajnie zrobiłaś w domu, co tak ślicznie sobie namalowałaś rozjechało. - powiedziałem niezmiennie, choć przecież wcale nie złośliwie, promiennie się uśmiechając do Wiosny.
- Rozjechało? - Joanna nie miała pojęcia o czym ja teraz mówię.
- Rozjechało? …trochę? - Wioleta spytała złośliwie ironicznym tonem i nagle głośno się roześmiała - Hahaha…
- Hahaha… - zawtórował jej Edek.
- Takie to śmieszne? - Joanna fuknęła urażona.
- Nie, skąd. - skwapliwie zaprzeczyłem i pomyślałem, że warto by było jakoś pocieszyć Wiosnę - Dla kogo kto się na malarstwie zna mogłoby to być nawet twórczą inspiracją.
- …twórczą inspiracją. - Wioleta udając zamyślenie pokiwała głową. Uparcie sobie z nas, z Aśki kpiła.
- Taki, na przykład Munk… - udałem, że nie usłyszałem Wiolety - widząc ciebie mógłby teraz namalować obraz o nazwie „Płacz”. Mogłabyś być dla niego twórczą inspiracją.
   …twórczą inspiracją… - nie wierzyłem, że coś tak niedorzecznego powiedziałem - …co ja gadam? …co za głupoty wygaduję?…
- I mielibyśmy „Krzyk” Munka, - uparcie jednak kontynuowałem ten absurdalny wątek - i kto wie, czy nie lepszy, czy niepretendujący do miana jeszcze większego arcydzieła, „Płacz”.
            Jedyną reakcja na moje słowa, reakcją na jaką zdobyła się Wiosna było drwiące, dwukrotne, kpiące kiwnięcie głową.
- Munk? Krzyk? Płacz? - ciszę jaka na krótką chwilę zapadła przerwał zdziwiony głos Wiolety.



wtorek, 2 kwietnia 2024

strona 4016

 



- A ty już tak się nie nakręcaj. - Wioleta szybko go skarciła.
- Hahaha… - tym razem ja, widząc jak Edek się tą uwagą speszył, roześmiałem się radośnie.
- Jakbyś się choć trochę postarała - Joannie nagle śmiech utknął w gardle. Zamilkła i przypominając sobie to, co powiedziała Wioleta odpyskowała siostrze - nie musiałabyś aż tak mi tego zadka zazdrościć.
- Zazdrościć? - Wioleta pogardliwie pokiwała głową - …zadka? …bo akurat jest czego!
- Asia… - nagle przyszedł mi ten pomysł do głowy. Pomyślałem, że może tym powstrzymam Wiosnę - taka zapłakana chcesz tańczyć?
- Zapłakana? - Joanna zdziwiła się - Przecież nie płaczę.
- Ale płakałaś. - bałem się, że niepotrzebnie tym drażnię Wiosnę - …no i widać …widać to, że płakałaś.
- Widać? - Joanna nieco się zdziwiła.
- Rewelacyjnie to ty Aśka od dawna już nie wyglądasz. - Wioleta nie omieszkała dokuczyć siostrze - Już tam… przy barze siedziałaś taka …wypluta.
   …wypluta?… - zdziwiła mnie to określenie i pytającym wzrokiem popatrzyłem na Wioletę.
- Można by rzec, - Edek wtrącił swoje trzy grosze - że kupa nieszczęścia byłaby tu właściwym określeniem.
- Kupa nieszczęścia? - Joanna szukając wsparcia popatrzyła na mnie.



niedziela, 31 marca 2024

strona 4015

 


- Na bosaka… jak Agata wtedy… - Joanna proszącym wzrokiem wpatrzyła się w moje oczy - tańczyła…
   …jak Agata tańczyła na naszym weselu… - zaskoczyło mnie to, co powiedziała Joanna - …i tak Aśka to zapamiętała, że na bosaka?…
            Przypomniałem sobie, że nie tak dawno opowiadałem w Wiośnie o tym tańcu. Przypomniałem sobie, że opowiadałem jej o naszym, o moim i Agaty weselu.
   …i aż tak dobrze to sobie zapamiętała?… - z niedowierzaniem pokręciłem głową i uśmiechnąłem się nostalgicznie.
-Na bosaka? - przecząco tym razem pokręciłem głową - …jak na potańcówce w remizie strażackiej nad ranem?
- Maciu… - głos Joanny zabrzmiał płaczliwie - Uda się… tak bez butów… naprawdę.
- Nawet jakbyś zdjęła i kieckę, to się nie uda. - powiedziałem stanowczo brzmiącym głosem - Nie ma szans żeby się udało. Uwierz mi.
- I w kiecce będę mieć zadek na wierzchu. Wiesz? - Joanna dumnie się uśmiechnęła - Nie muszę jej ściągać.
- Nic nowego. - Wioleta sarkastycznie to skwitowała - Twój goły zadek, to wszyscy już tu widzieli.
- Zadek… - Edek z przesadną dezaprobatą pokręcił głową. Udał, że nad czymś intensywnie teraz myśli i po chwili dopowiedział - A nie można bardziej subtelnie? …na przykład, pupcia?
- Pupcia? - powtórzyłem zaskoczony infantylnym brzmieniem tego słowa i nagle głośno się roześmiałem - Hahaha…
- Hahaha… - wszyscy, cała nasza czwórka ryknęła szaleńczym, wymykającym się spod kontroli śmiechem.
- …żeby tylko zadek… Hahaha… - Wioleta aż zanosiła się od śmiechu - było ci Aśka… Hahaha… widać…
- …żeby tylko… - Edek westchnął robiąc rozmarzoną minę.