Szukaj na tym blogu

sobota, 13 kwietnia 2024

strona 4027

 



- Moje zdrowie, moja sprawa. - Wiosna fuknęła urażona.
- Nie obrażaj się, - zrobiło mi się głupio, że i ja uczestniczyłem w tej rozmowie - ale jest z tym chyba trochę prawdy.
- Naprawdę? …chyba jest? - Aśka drwiącym wzrokiem spojrzała na mnie unosząc jednocześnie swoją, leżącą na moim udzie nogę i przesuwając ją odrobinę, na ile tylko pozwoliło na to siedzisko mego fotela w stronę mego krocza. Przesuwając ją, nie wiem czy nie z pełną premedytacja pocierając łydką o moje krocze - Może lepiej będzie, jak szybciej umrę?
   …może lepiej by było jakbym to ja jednak umarł?… - bezmyślnie patrzyłem na okrytą niezmiennie intrygującymi mnie tak mocno rajstopami, zbyt mocno zwłaszcza teraz nogę Joanny. Patrzyłem czując jak mocno buzują już we mnie samcze żądze - …może lepiej jakby mnie tu nie było …i jakbym tego wszystkiego nie widział?… jakbym nie czuł na sobie wzroku Wiolety? …co ona sobie o mnie myśli? …co myśli o Aśce? …co ona o nas teraz myśli?…
- Co ty Aśka tak?… - Wioleta skrzywiła się jakby właśnie napiła się czegoś wyjątkowo kwaśnego.
- Co jak? - Joanna spytała udając zaciekawienie - …no?
- No weź i popatrz Maciek sam, jak ona się rozkra… jak ona siedzi! - to zdanie Wioleta skierowała już do mnie - Bo potem będziesz gadał, że się czepiam.
            Rzeczywiście. Aśki przerzucona przez oparcia stykających się ze sobą foteli i przez moje udo noga nie przedstawiała zachwycającego widoku. Jej cała postać, za sprawą tej, lewej nogi była niedbale i nieco zbyt nieprzyzwoicie, by nie powiedzieć, że odrażająco występnie przechylona w prawo a prawa, równie mocno odchylona noga sprawiała, że Aśki pozycja bardziej kojarzyła się z wizytą u ginekologa niż z pobytem w nocnym lokalu.
- Myślę… - zająknąłem się. Trudno mi było znaleźć słowa, które by choć po części usprawiedliwiały Wiosnę - że skoro jesteśmy w swoim jedynie gronie, to… to można sobie pozwolić na odrobinę swobody i nonszalancji.
- Odrobinę? - Wioleta aż zapiała ze zdziwienia.
   …bo gadam jak kretyn… - poczułem, że zaczerwieniłem się ze wstydu.
- Jaśnie wielmożny pan kelner właśnie nadchodzi. - Edek oświadczył to tonem, jakim niewątpliwie zaanonsowałby królewski orszak - Wódencja właśnie nadjeżdża.
   …kelner nadchodzi?… - zdziwiło mnie to - …myślałby kto, że widzi coś więcej niż Aśki nogi…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz