-
Moje zdrowie, moja sprawa. - Wiosna fuknęła urażona.
- Nie obrażaj się, - zrobiło mi się głupio, że i ja uczestniczyłem w tej
rozmowie - ale jest z tym chyba trochę prawdy.
- Naprawdę? …chyba jest? - Aśka drwiącym wzrokiem spojrzała na mnie unosząc
jednocześnie swoją, leżącą na moim udzie nogę i przesuwając ją odrobinę, na ile
tylko pozwoliło na to siedzisko mego fotela w stronę mego krocza. Przesuwając
ją, nie wiem czy nie z pełną premedytacja pocierając łydką o moje krocze - Może
lepiej będzie, jak szybciej umrę?
…może lepiej by było jakbym to ja jednak umarł?… - bezmyślnie
patrzyłem na okrytą niezmiennie intrygującymi mnie tak mocno rajstopami, zbyt
mocno zwłaszcza teraz nogę Joanny. Patrzyłem czując jak mocno buzują już we
mnie samcze żądze - …może lepiej jakby
mnie tu nie było …i jakbym tego wszystkiego nie widział?… jakbym nie czuł na
sobie wzroku Wiolety? …co ona sobie o mnie myśli? …co myśli o Aśce? …co ona o
nas teraz myśli?…
- Co ty Aśka tak?… - Wioleta skrzywiła się jakby właśnie napiła się czegoś
wyjątkowo kwaśnego.
- Co jak? - Joanna spytała udając zaciekawienie - …no?
- No weź i popatrz Maciek sam, jak ona się rozkra… jak ona siedzi! - to zdanie
Wioleta skierowała już do mnie - Bo potem będziesz gadał, że się czepiam.
Rzeczywiście.
Aśki przerzucona przez oparcia stykających się ze sobą foteli i przez moje udo
noga nie przedstawiała zachwycającego widoku. Jej cała postać, za sprawą tej,
lewej nogi była niedbale i nieco zbyt nieprzyzwoicie, by nie powiedzieć, że
odrażająco występnie przechylona w prawo a prawa, równie mocno odchylona noga
sprawiała, że Aśki pozycja bardziej kojarzyła się z wizytą u ginekologa niż z
pobytem w nocnym lokalu.
- Myślę… - zająknąłem się. Trudno mi było znaleźć słowa, które by choć po
części usprawiedliwiały Wiosnę - że skoro jesteśmy w swoim jedynie gronie, to…
to można sobie pozwolić na odrobinę swobody i nonszalancji.
- Odrobinę? - Wioleta aż zapiała ze zdziwienia.
…bo gadam jak kretyn… - poczułem, że zaczerwieniłem się ze wstydu.
- Jaśnie wielmożny pan kelner właśnie nadchodzi. - Edek oświadczył to tonem,
jakim niewątpliwie zaanonsowałby królewski orszak - Wódencja właśnie nadjeżdża.
…kelner nadchodzi?… - zdziwiło mnie to - …myślałby kto, że widzi coś więcej niż Aśki nogi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz