-
To taki norweski malarz, ekspresjonista. - Edek pospieszył z wyjaśnieniem.
- Przecież wiem. - Wioleta fuknęła urażona - Tylko nie wiem, czy Maciek
powinien więcej pić, bo gada już jak Wiktor Zin.
- Hahaha… Hahaha… - roześmialiśmy się wszyscy. Joanna też.
- Mówisz, że jestem rozmazana? - Joanna nieśmiało spytała gdy ucichł nasz
gromki śmiech - …to może pójdę do kibla i opłuczę się zimną wodą?
- Sama chcesz iść? - zdziwiłem się.
- No, a z kim? - popatrzyła na mnie z wyższością. Popatrzyła tak, jak
niewątpliwie popatrzyłaby teraz Agata - …z kim mam iść?
…już nie z Edkiem?… - to moje drugie ja
podsunęło to złośliwe pytanie.
- Może ja pójdę z tobą? - spytałem troskliwie brzmiącym głosem.
- Sama sobie dam radę. Nie musimy urządzać defilady. - odpowiedziała wstając z
fotela. Wzięła leżącą przy jego oparciu torebkę i tym razem przechodząc już nie
pod ścianą a między mną a stołem, przechodząc przed oczyma siostry i Edka, i po
chwili idąc już w stronę wyjścia z naszego zaułka odeszła zdecydowanym krokiem.
…defilady?… - zaskoczyło mnie to określenie - …a cóż dziwnego by w tym było?…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz