Joanna
prześliznęła się tuż przede mną w intrygujący sposób dotykając, choć trwało to
jedynie krótką chwilę, ocierając się jedynie swoimi kolanami o moje kolana.
Uśmiechnąłem
się bezwiednie. To ledwie tylko muśnięcie sprawiło mi przyjemność. Poczułem
zadowolenie i dumnym wzrokiem spojrzałem na patrzącego na nas Edka jakbym chciał
się upewnić, czy on to widzi. Edek i Wioleta, nie śmiejąc się już patrzyli na
odchodzącą od stolika Joannę całkiem obojętnym wzrokiem.
- Płacz …Edvarda Munka… - Edek udając zadumę pokiwał głową gdy Aśka zniknęła
już z jego pola widzenia - No, no… te Edki, to są zdolne chłopaki…
- Mogłaś pójść z Aśką. - popatrzyłem oziębłym wzrokiem na Wioletę.
- A czemu miałabym z nią iść? - fuknęła zaskoczona moją zaczepką.
- Dlaczego? - znacząco zaakcentowałem to słowo.
…jak u Aśki… - nieznacznie się skrzywiłem - …czego… czemu… pewnie byłoby też …’Kołobrzega’?…
- No właśnie. - Wioleta nie odgadując mych intencji butnie patrzyła prosto
w moje oczy - Dlaczego?
- A choćby po to, - pokiwałem głową nie wierząc, że Wioleta tak się nagle
zmieniła, że w domu z takim oddaniem broniła Aśki a teraz zachowuje się tak,
jakby była jej nieprzejednanym wrogiem - żeby jej może pomóc? …żeby może nie była
sama?
- Sama? - Wioleta drwiąco się uśmiechnęła, a po chwili nieco sztucznie roześmiała
- Hahaha…
- I co tu jest śmiesznego? - skrzywiłem się niesmakiem.
- Może to, - Wioleta nie spuszczała wzroku ze mnie nawet na chwilkę - że ona wolałaby
z pewnością pomoc kogoś innego? …nie moją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz