Szukaj na tym blogu

piątek, 1 lipca 2005

strona 34

 



            Dziewczyna spojrzała w stronę plaży znajdującej się za barierą od strony morza zabezpieczającą promenadę. Spojrzała sprawiając wrażenie, że to właśnie tam szuka tego zamka, o którym ja mówiłem.
   …jasne …zamek z piasku… - z niedowierzaniem pokręciłem głową - …no nie wytrzymam już!…
- Zamek masz rozpięty. - wypaliłem niespodziewanie odzyskując kontrolę nad swoim głosem. Wypaliłem z całkiem nieplanowanym silnym wzburzeniem.
   …co ja się tak wydarłem?… - aż sam się tego despotycznego głosu przestraszyłem.
- …tak troszkę tylko. - chcąc złagodzić niezbyt miłe brzmienie mego głosu i zbyt stanowczy niewątpliwie ton dodałem o wiele już teraz ciszej. Dodałem, niemal tak jak chwilę wcześniej, cichym szeptem.
            Joanna spojrzała szybko schylając głowę i nieco się pochylając na swoje spodnie. Widziałem jak nagły, z razu nieśmiały ale gwałtownie nabierający na sile, czerwony, a po chwili wręcz purpurowy rumieniec zabarwił jej policzki. Szła przez chwilę pochylona i tak się wpatrywała w swoje spodnie jakby nie pojmowała jak to jest możliwe, że te różowe, te tak bardzo dopasowane, tak wręcz idealnie przylegające do jej figury sztruksy są rozpięte. Wpatrywała się w te, jedyne chyba takie, bo nigdy wcześniej u żadnej dziewczyny nie widziałem tak subtelnie różowych sztruksów nie wierząc, że to, co widzi jest możliwe.
- Kurczę... - dopiero po chwili, dopiero po kilku krokach uśmiechnęła się ironicznie a ja usłyszałem coś jakby nieśmiałe, ledwie wyczuwalne zażenowanie w jej głosie - Naprawdę.
   …naprawdę?… - zaskoczyło mnie to a jednocześnie aż cały zadrżałem, aż me ciało przeszył gwałtowny, choć na szczęście krótki skurcz mający swój początek w okolicach krocza, skurcz jeszcze mocniej rozpalający trawiące me podniecenie - …bo ja jaja sobie robię z niej? …bo to co powiedziałem, to miał być tylko jakiś głupi żart?…
- Troszkę tylko. - bezmyślnie, nie wiem który już raz to powiedziałem.
- Hahaha… - Joanna niespodziewanie głośno się roześmiała ale w tym śmiechu nie było radości a wyraźna konsternacja.
- Tak troszkę… - bąknąłem zaniepokojony niezbyt szczerym śmiechem dziewczyny.
- Ładne mi troszkę... - nagle przestała się śmiać, nagle uśmiech zginął z jej okraszonej rumieńcem wstydu twarzy a usta wykrzywił niepokojąco płaczliwy grymas.
   …zawstydziła się, a jednocześnie się śmieje?… - nie mogłem tego zrozumieć, wręcz nie mogłem pojąć jak to jest możliwe - …i zaraz się rozpłacze jeszcze?…
            Joanna walczyła ze łzami, walczyła by nie rozpłakać się teraz ale mimo to uparcie, cały czas patrzyła na zapięcie swoich spodni. Patrzyła idąc niezmiennie w tym samym tempie z widocznym w jej szklących się oczach, może zdziwieniem, a może i zdumieniem.
            Wyraźnie speszona szła z niedowierzaniem, jakby starając się nie dopuszczać do siebie myśli, że to w ogóle jest możliwe. Szła patrząc na rozpięty do samego końca, mocno rozchylony na boki zamek, nie wiem dlaczego nie zapinając go. Patrząc tak uśmiechnęła się nagle w całkiem specyficzny, błazeński sposób. Uśmiechnęła się zupełnie niespodziewanie rozpromieniona teraz, uśmiechnęła się jakby ten widok jej się mimo wszystko podobał, jakby to on tak ją ucieszył. Jakby przekornie sprawiał jej przyjemność.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz