Joanna
patrząc uparcie na mnie skrzywiła się z niesmakiem. Chcąc mi może zrobić na
złość nagle, zupełnie niespodziewanie całkiem odsunęła od siebie torebkę. Nie
spuszczając ze mnie swego wzroku odsunęła i przesunęła ją w prawą stronę tak,
że znów bez problemu każdy mógł dokładnie widzieć zamek jej spodni.
- No patrz się, patrz! - warknęła mocno teraz rozdrażniona - …gap się jakbyś
zgubił tam coś!
…patrz się… - jak zza ściany dotarły do mnie jej słowa - …bo ja cały czas się patrzę…
Zakręciło
mi się w głowie. I choć znów czułem się podniecony, choć byłem zaintrygowany
tym widokiem ale przecież jednak speszony jej słowami i tym co zrobiła, to
oderwałem w nagłym popłochu wzrok od rozpiętych i co tu kryć, niezbyt niestety
dobrze prezentujących się spodni Joanny.
…mogłaby je zapiąć!… - nie miałem pojęcia dlaczego dziewczyna tego
nie robi - …a nie ‘patrz się’!…
Nie
miałem pojęcia dlaczego, choć teraz wie już przecież o tym rozpiętym zamku
idzie trzymając torebkę, ni to przed sobą, ni to z boku, idzie zwracając nią,
uniesioną niezbyt przecież naturalnie na siebie uwagę tak, że wszyscy to widzą,
że przecież muszą to widzieć. Idzie tak, jakby wręcz chciała by wszyscy to, by te
jej rozpięte spodnie widzieli.
- Hahaha… - Joanna roześmiała się głośno, roześmiała się trochę sztucznie
udając teraz niewątpliwie, że to co się stało ją bawi.
Wpatrywałem
się w płytki chodnikowe, ale widziałem jak Asia idąc cały czas tuż obok mnie
opuściła w końcu tą zwracającą na nią uwagę torebkę. Opuściła ją i jakby
całkiem nieświadomie, odruchowo poprawiła. Poprawiła jakby to właśnie ta
torebka była teraz dla niej najważniejsza. Całkiem naturalnie wyglądającym
ruchem swej prawej ręki przesunęła nieco paski przewieszonej przez prawe ramię
i swobodnie teraz zwisającej torebki jakby nic godnego uwagi się nie działo.
Kątem
oka widziałem, że Joanna oparła na niej łokieć ręki a palcami schwyciła za
paski, na których torebka była zawieszona. Kątem oka widziałem i coraz bardziej
mnie to niepokoiło, że dziewczyna idzie sprawiając wrażenie, że nic nie robi
sobie z tego rozpiętego zamka, że wcale nie ma zamiaru go zapinać, że ma zamiar
cały czas właśnie tak iść. Iść dokładnie tak, jak szła już wcześniej, iść z
rozpiętym do samego końca zamkiem tych obcisłych, kuszących wzrok delikatnym,
wyróżniającym się w tłumie ludzi, bladym różem sztruksowych spodni.
…cholera…
- czułem, że zaczynam się coraz mocniej denerwować. Nie miałem pojęcia dlaczego
Joanna to robi - …odbiło jej, czy co?...
Bojąc
się, że możemy w końcu spotkać kogoś znajomego, spotkać tu kogoś kto mnie zna,
i że ktoś z moich znajomych, całkiem przypadkowo tędy przechodząc będzie
widział rozpięty zamek idącej ze mną, idącej tak blisko mnie dziewczyny
zacząłem zastanawiać się jak jej to powiedzieć. Jak mam jej powiedzieć, żeby
zapięła sobie te cholerne, te tak fatalnie przecież wyglądające spodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz