Szukaj na tym blogu

środa, 6 lipca 2005

strona 39

 



            Joanna patrząc uparcie na mnie skrzywiła się z niesmakiem. Chcąc mi może zrobić na złość nagle, zupełnie niespodziewanie całkiem odsunęła od siebie torebkę. Nie spuszczając ze mnie swego wzroku odsunęła i przesunęła ją w prawą stronę tak, że znów bez problemu każdy mógł dokładnie widzieć zamek jej spodni.
- No patrz się, patrz! - warknęła mocno teraz rozdrażniona - …gap się jakbyś zgubił tam coś!
   …patrz się… - jak zza ściany dotarły do mnie jej słowa - …bo ja cały czas się patrzę…
           
Zakręciło mi się w głowie. I choć znów czułem się podniecony, choć byłem zaintrygowany tym widokiem ale przecież jednak speszony jej słowami i tym co zrobiła, to oderwałem w nagłym popłochu wzrok od rozpiętych i co tu kryć, niezbyt niestety dobrze prezentujących się spodni Joanny.
   …mogłaby je zapiąć!… - nie miałem pojęcia dlaczego dziewczyna tego nie robi - …a nie ‘patrz się’!…
            Nie miałem pojęcia dlaczego, choć teraz wie już przecież o tym rozpiętym zamku idzie trzymając torebkę, ni to przed sobą, ni to z boku, idzie zwracając nią, uniesioną niezbyt przecież naturalnie na siebie uwagę tak, że wszyscy to widzą, że przecież muszą to widzieć. Idzie tak, jakby wręcz chciała by wszyscy to, by te jej rozpięte spodnie widzieli.
- Hahaha… - Joanna roześmiała się głośno, roześmiała się trochę sztucznie udając teraz niewątpliwie, że to co się stało ją bawi.
            Wpatrywałem się w płytki chodnikowe, ale widziałem jak Asia idąc cały czas tuż obok mnie opuściła w końcu tą zwracającą na nią uwagę torebkę. Opuściła ją i jakby całkiem nieświadomie, odruchowo poprawiła. Poprawiła jakby to właśnie ta torebka była teraz dla niej najważniejsza. Całkiem naturalnie wyglądającym ruchem swej prawej ręki przesunęła nieco paski przewieszonej przez prawe ramię i swobodnie teraz zwisającej torebki jakby nic godnego uwagi się nie działo.
            Kątem oka widziałem, że Joanna oparła na niej łokieć ręki a palcami schwyciła za paski, na których torebka była zawieszona. Kątem oka widziałem i coraz bardziej mnie to niepokoiło, że dziewczyna idzie sprawiając wrażenie, że nic nie robi sobie z tego rozpiętego zamka, że wcale nie ma zamiaru go zapinać, że ma zamiar cały czas właśnie tak iść. Iść dokładnie tak, jak szła już wcześniej, iść z rozpiętym do samego końca zamkiem tych obcisłych, kuszących wzrok delikatnym, wyróżniającym się w tłumie ludzi, bladym różem sztruksowych spodni.
   …cholera… - czułem, że zaczynam się coraz mocniej denerwować. Nie miałem pojęcia dlaczego Joanna to robi - …odbiło jej, czy co?...
            Bojąc się, że możemy w końcu spotkać kogoś znajomego, spotkać tu kogoś kto mnie zna, i że ktoś z moich znajomych, całkiem przypadkowo tędy przechodząc będzie widział rozpięty zamek idącej ze mną, idącej tak blisko mnie dziewczyny zacząłem zastanawiać się jak jej to powiedzieć. Jak mam jej powiedzieć, żeby zapięła sobie te cholerne, te tak fatalnie przecież wyglądające spodnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz