- No, co?
- spytałem pełnym żalu głosem domyślając się, a nawet będąc już pewnym, że to
są wygłupy, że Joanna cały czas bawi się przecież mną.
Dziewczyna
nie odpowiadając mi, nie mówiąc już teraz nic, ale wciąż z tym peszącym mnie
uśmiechem na ustach ruszyła niespodziewanie pociągając mnie za sobą. Trzymany
za rękę zacząłem nieco może komicznie iść o pół kroku za nią.
- Kurczę, ładnie co? - po kilku krokach, patrząc nie na mnie a przed siebie
Joanna odezwała się.
- No. - mimowolnie jej przytaknąłem.
…ładnie?… - mogłem teraz zdecydowanie swobodniej przyglądać się jej.
Wiedząc, że nie widzi mnie mogłem uparcie obserwować to, co dziewczyna robi - …to chyba do mnie? …bo do kogo by teraz
mówiła?…
- ...jak taka idiotka. - Joanna wyszeptała
kręcąc jednocześnie z niedowierzaniem głową.
…jak idiotka?… - uśmiechnąłem się sarkastycznie - …bo omal nie pozwoliła mi się pocałować? …bo
tak niewiele już brakowało a to by się stało? …no nie wiem …no bo gdyby nawet
…to co w takim pocałunku byłoby idiotycznego? …czyżby to ją aż tak dziwiło?…
- Jak idiotka? - tak naprawdę, to nie miałem pojęcia o czym Joanna teraz mówi.
Widziałem,
niezmiennie uważnie wpatrując się w idącą nieco przede mną dziewczyną
spostrzegłem, że z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Przecież ten rozpięty zamek… kurczę… - dziewczyna opuściła głowę parskając
jednocześnie śmiechem. Krótkim, nerwowym, nagle urwanym śmiechem - świetnie
musiało to wyglądać.
- …że zamek? - zaskoczyło mnie to, co teraz usłyszałem - …że rozpięty był?
- Ładny miałeś ubaw… - pełnym politowania, zbyt powolnym ruchem pokiwała głową
- przyznaj się.
…to o zamek jej chodzi… - ja, dla odmiany, z niedowierzaniem
pokręciłem głową - …a nie o ten
niezrealizowany pocałunek!?…
- E tam… zaraz tam ubaw... - nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.
- No? - zapytała siląc się na obojętny, może i nieco żartobliwy ton swojego
głosu - Miałeś ubaw, co? …Maciek, przyznaj się.
- Co mam się przyznawać? - nie mogąc pojąc dlaczego to robi, dlaczego Joanna uparcie
cały czas o tym mówi, nie wiem czy nie czasem celowo mnie pesząc, udając teraz,
że jest mi to obojętne lekceważąco wzruszyłem ramionami - …do czego niby?
- Ładny miałeś ubaw, co? - spytała kolejny już raz. Przesadnie już chyba nie
dawała mi spokoju.
…może i miałem?… - poczułem, że znów podrażniło to mocno moje
zmysły. Poczułem, że znów jestem podniecony - …a może i nie? …ale czy warto o tym mówić?…
- Chyba dopiero teraz to zauważyłem. - po chwili nieśmiało, z wahaniem odpowiedziałem
jej.
- Dopiero teraz? - spytała z niedowierzaniem.
- Wcześniej wszystko musiało być w porządku, - wypaliłem bez zastanowienia - no
bo przecież bym to chyba widział.
- Chyba? - Joanna uśmiechnęła się sarkastycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz