Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 maja 2005

strona 2.




            Opadającymi swobodnie na ramiona włosami dziewczyny zabawiał się wiatr targając je leciutko, jakby celowo drwiąc sobie z idącej i całkowicie go ignorującej dziewczyny. Bawił się nimi, porywał delikatnie w górę i zarzucał idącej z uśmiechem na ustach kosmyki jej jasnoblond włosów na twarz, odrzucał potem gwałtownie w tył, by znów po chwili z powrotem zakręcić nimi i opleść naraz całą jej twarz. Igrał sobie zupełnie beztrosko a dziewczyna sięgała co jakiś czas ręką do włosów i poprawiała je. Ale nie było na niego, na ten figlarny wiatr rady. On i tak, uparcie cały czas robił swoje.
            Rozpięta biała kurteczka falowała delikatnie wokół idącej dziewczyny w rytm miarowych, niespiesznych kroków wystukiwanych obcasami jej białych butów, których cholewki sięgały aż do samych kolan. Wzrok przyciągał okrywający młode ciało dziewczyny bladoróżowy golf i w takim samym kolorze, może nieznacznie tylko jaśniejsze, obcisłe spodnie z dokładnie przylegającego do jej ciała materiału.
            Dziewczyna miała na sobie obcisłe spodnie ze sztruksu. Spodnie, które tak niespodziewanie mnie zaintrygowały. Zaintrygowały, bo było w nich coś, co już z daleka rzuciło mi się w oczy, co zwróciło mi właśnie na nią, na tą idącą samotnie dziewczynę uwagę. I choć z początku wydawało się, że jest to tylko złudzenie, że to jakiś dziwny, całkiem niepotrzebny teraz omam, to z każdym krokiem, z każdą chwilą skupiając coraz bardziej moją uwagę i przyprawiając o stanowczo zbyt mocne bicie serca utwierdzało mnie w przekonaniu, że to co widzę jednak złudzeniem nie jest.
            Bladoróżowe spodnie dziewczyny przepasane były metalowym paskiem, wyraźnie napiętym, jakby już same, zdecydowanie mocno obcisłe niewystarczająco opinały jej ciało. Przepasane były paskiem ze srebrnej, błyszczącej, skrzącej się w jaskrawym słońcu tysiącem iskier plecionki, paskiem skupiającym na sobie wzrok rzucanymi w około refleksami. Metalowy pas wabił a jednocześnie zupełnie bezlitośnie akcentował to, co przyprawiało mnie o to właśnie mocniejsze bicie serca. Akcentował to, co przykuło moją uwagę, co spostrzegłem już na samym początku, jak tylko zauważyłem tą idącą ku mnie dziewczynę. Akcentował to, co nie pozwalało oderwać mi od tego właśnie miejsca wzroku, co intrygowało tak bardzo, że aż wstrzymałem oddech, że aż zamarłem w bezruchu patrząc tak uparcie, jakbym dojrzał coś bardzo wyjątkowego, coś co sprawiało, że z wrażenia omalże nie zemdlałem.
            Patrzyłem z przejęciem, z każdym jej krokiem nabierając przekonania, że to nie jest złudzenie. Im dziewczyna była bliżej mnie, tym bardziej byłem pewien, że jaskrawe słonko nie sprawiło moim oczom psikusa, że to, co powodowało, że coraz bardziej zasychało mi w gardle nie jest wytworem mojej wyobraźni ale czymś całkiem rzeczywistym, czymś z każdym jej krokiem coraz dokładniej widocznym, prawie już namacalnym. Z każdym jej krokiem nabierałem pewności, że to, co już z dala spostrzegłem jest jednak prawdą...
               Patrzyłem, z każdą chwilą coraz dokładniej widząc jak poniżej połyskującego w słońcu paska pastelowy róż jej obcisłych spodni nagle coś psuło, nagle, w zupełnie nieoczekiwany sposób coś brutalnie zakłócało. Patrzyłem i wiedziałem już z całą pewnością, że psuła ten tak przecież miły memu oku obraz zdecydowanie jaśniejsza, niemal zupełnie biała, jakby przyklejona do nich niespodziewanie akurat w tym właśnie miejscu, całkiem niepotrzebnie tam przylepiona plama. Patrzyłem i nie miałem już żadnych wątpliwości, że to zamek, że zamek spodni tej całkiem obcej mi dziewczyny jest rozpięty.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz